Mijają już 3
dni od mojej przeprowadzki do Konohy. Mieszkam w małym domku, na przedmieściach
wraz z mamą i tatą. Zapytacie pewnie dlaczego się przeprowadziłam? To trudne do
wyjaśnienia ale spróbuje. Często zmieniamy miejscu zamieszkania, ponieważ mama
nie chce bym się zakochała. Istnieje lekarstwo na tę „chorobę” ale można je
zaaplikować dopiero w wieku 22 lat. Ja mam dopiero 19, jestem zwyczajną
nastolatką mam problemy jak i dobre chwile. Jestem posiadaczką nieskazitelnie
zielonych oczu, oraz niespotykanych różowych włosów. Charakteryzuje mnie
wielkie czoło, którego nie można niczym zakryć. Nazywam się Haruno Sakura.
Nastawał
właśnie nowy dzień, otworzyłam jedno oko by zobaczyć która godzina, lecz
promienie słoneczne uniemożliwiły mi to. Leniwie przeciągam się po czym
usiadłam na łóżku wyglądając za okno. Ujrzałam tam dwa niebiesko-żółte
przytulające się ptaszki, ujmował mnie ten widok, byłam ciekawa jak to jest tak
naprawdę kochać.
- Sakura. –
krzyknęła postać z dołu, to była moja mama. To ona właśnie nalegała bym została
wyleczona na miłość. Ciągle powtarzała: „ Chce Ci zaoszczędzić cierpienia i
bólu”. Bla bla bla..
- Sakura! –
powtórzyła bardziej donośnym głosem.
- Już idę! –
odpowiedziałam po czym zeszłam z łóżka. Pozbierałam swoje ciuchy i weszłam do
łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze, heh nic nadzwyczajnego. Zamoczyłam
dłonie i uniosłam je ku górze, przeczesując niepoukładane włosy. Po nałożeniu
na siebie codziennego ubrania, zostało mi tylko znalezienie ochraniacza. Gdy
już był w moich rękach, przewiązałam go na włosach. Po 5 minutach znalazłam się
w kuchni, gdzie przebywali rodzice.
- Ohayo! –
przywitałam się po cyzm zasiadłam przy stole biorąc jedną kanapkę.
- Ohayo
skarbie. – odpowiedział ojciec przypatrując się mi niemal cały czas.
- Mam nadzieję
że się w nikim do tej pory nie zakochałaś. – ostrzegła mnie już setny raz
podczas pobytu tutaj mama.
- Nie, nie.
– odpowiedziałam od niechcenia.
- To dobrze.
– zadowoliła się mama, i powróciła do mycia naczyń.
- A mogła
bym dziś się gdzieś przejść?
- A gdzie
dokładniej? – zapytał surowo tata.
- Po
okolicy.
Ojciec
spojrzał na matkę, ta wodziła wzrokiem po całej mojej osobie, a tata czekał na
jej odpowiedź. Nie dostawał jej długo więc postanowił sam zdecydować:
- Dobrze
idź. Ale nie rozmawiaj z chłopcami!
- Okej.
- A po
drugie. –odezwała się mama- musimy Ci załatwić nauczanie indywidualne.
- Ech... –
westchnęłam. Zawsze chciałam uczyć się jak inni, ale nie było mi to dane. Gdy
tylko dokończyłam jedną z kanapek, wstałam z krzesła, otrzepałam się z okruszków
i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Tylko wróć
zaraz! – krzyknął na pożegnanie tata.
- Taaa... –
burknęłam, przekręcając klamkę i wychodząc na zewnątrz. Gdy tylko wyszłam
zauważyłam twarze Hokage, zastanowiło mnie czy oni także wyleczyli się z
miłości? Byli przecież bardzo silni, więc nie mogli zaprzątać sobie głowy
miłością. Przechodziłam uliczką gdzie przebywało dużo ludzi, śmiali się,
rozmawiali. Czułam się strasznie samotna, ponieważ gdy tylko znalazłam
przyjaźń, wyprowadzaliśmy się. Wkurzało mnie to, lecz nie mogłam się
sprzeciwiać. Po paru chwilach, dotarłam pod akademię ninja. Te dzieci żyły tak
beztrosko, nie miały żadnych większych problemów, zawiązywały przyjaźnie.
- Ech.. –
westchnęłam już któryś raz, siadając na huśtawce która była przytwierdzona do
drzewa z dala od budynku. Myślałam w tym momencie nad tym co będzie jak będę
już wyleczona. Chodzą słuchy że niektórzy po tym zabiegu są dziwni. Moja
przyjaciółka z dawnego miasta powiedziała mi że jej ciotka jest teraz w
psychiatryku. Spojrzałam przed siebie i dostrzegłam przed sobą cień drugiej
osoby.
- To moje
miejsce. – rozebrzmiał męski głos, bałam się odwrócić w pierwszym momencie lecz
ciekawość dała górę. Gdy tylko się odwróciłam dostrzegłam niebieskie jak niebo
wielkie oczy które spoglądały na mnie. Serce chciało mi wylecieć przezklatkę
piersiową. Zaczęłam drżeć, nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Jego
duższe blond włosy powiewały na wietrze. Zauważyłam ochraniacz wioski liścia,
czyli także jest ninja. Ale czy jest wyleczony? Tego nie wiedziałam.
- Oj
przepraszam, nie chciałem Cię przestraszyć. – odpowiedział posyłając mi szeroki
szczery uśmiech. Po chwili ujął on sznur od huśtawki, nie wiedziałam co robić
więc gwałtownie wstałam i uciekłam w stronę domu. Biegłam co tchu, nie zważając
na innych ludzi. Szybko wbiegłam do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi i
biegnąc do swojego pokoju. Odetchnęłam z ulgą gdy usiadłam na brzegu swojego
łóżka, lecz usłyszałam nagle cichutkie pukanie:
- Kto tam?!
Nie dostałam
odpowiedzi, drzwi lekko się uchyliły i zazgrzypiały a w nich pojawiła się moja
kuzynka – Mina. Miała ok. 10 lat, rozpuszczone żółte włosy, oraz przerażające
czerwone oczy, które przeszywały na wylot. Było jeszcze coś. Od pewnego
incydentu nie wydobyła z siebie ani jednego słowa. Podeszła do mnie, usiadła na
łóżku i wtuliła się we mnie. Otoczyłam ramionami jej kruche ciałko i zatopiłam
twarz w jej włosach. Uwielbiałam ją, rozumiałyśmy się mimo tego że nic nie mówiła. Po chwili
nieznacznie się odsunęła po czym pokazała na moje serce
- Stało się
coś? – zapytałam wiedząc że czuje moje szybko bijące serce, podejrzewała coś.
Uderzyła mnie mocniej w to miejsce, robiąc groźną minę.
- Dobrze,
dobrze. Spotkałam jakiegoś chłopaka. – powiedziałam na co serce zaczęło jeszcze
szybciej kołatać. Oczy kuzynki zrobiły się wielkie jak talerze, a na jej twarzy
zagościł strach.
- Ale nic mi
się nie stało. Był słodki, lecz wole
unikać chłopców. – powiedziałam czochrając włosy czerwonookiej na co ona
uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Mam
nadzieje że nie zachorowałam. – stwierdziłam wpatrując się w żółtowłosą, która
zrobiła zaciekawioną minę.
- No co?! –
oburzyłam się na jej gest, wtem usłyszałam wołanie ojca.
- Sakura
chodź tu szybciutko!
- A co się
stało? – zapytałam schodząc ze schodów.
-
Przyjechała Ino! – krzykneła mama wiedziała że się ucieszę na jej widok.
Ino
Yamanaka, blondynka o długich blond włosach, oraz niebieskich oczach. Była w
moim wieku, i też oczekiwała na zabieg pod okiem samej Tsunade, która była
Hokage Wioski Liścia.
- Ino! –
krzyknęłam wtulając się w przyjaciółkę. – Dawno Cię nie widziałam!
- Ja ciebie
także. – powiedziała oddając uścisk, po czym oddaliła się ode mnie by powitać
kuzynkę. – Ohayo Mina!
Ta tylko
uśmiechnęła się i pomachała blondynce.
- To chodźmy
do mnie! – krzyknęłam biegnąc do pokoju a za mną niebieskooka. Gdy już się tam
znalazłyśmy, usiadłyśmy na ziemi i zaczęłyśmy rozmowę:
- Co tam u
Ciebie? – zaczęłam robiąc zaciekawiony wyraz twarzy.
- Wiesz
przyjechałam na chwilę, tata mi pozwolił i strasznie się cieszę. A u Ciebie?
- Spotkałam
dziś jakiegoś chłopaka. – powiedziałam lekko speszona, ale w pełni świadoma
tego co mówię.
- Chłopaka?!
– krzyknęła lecz w porę zatkałam jej usta ręką przd dokończeniem swoim myśli na
ten temat.
- Ciszej! –
skarciłam ją i dokończyłam – Byłam dzisiaj na spacerze obok akademii i on tam
był.
- Ładny?
- I to
jeszcze jak! – krzyknęłam w przypływie euforii, prawie podskakując do góry.
- Sakura czy
ty aby na pewno nie zachorowałaś? – zapytała mnie przykładając swoją dłoń do
mego czoła.
- No coś ty!
Jestem zdrowa jak ryba! – krzyknęłam uderzając się w płuca na co głośno
kaszlnęłam i zaczęłyśmy sę śmiać. Lecz tą całą sytuacje przerwała Mina
pokazując na Ino i okno, co oznaczało że na nią już czas.
- No to
dozobaczenia! – powiedziała na pożgnanie.
- Pa Ino! –
krzyknęłam po czym ułożyłam się na łóżku, gdy się odwróciłam ujrzałam
czerwonooką która utworzyła z dłoni serduszko a następnie pokazała na mnie.
- Przestań!
Nie mogłam się zakochać po jednym spotkaniu!- krzyknęłam obracając się plecami
do kuzynki, po czym zasnęłam.
Następnego
dnia obudziło mnie pukanie do drzwi mego pokoju, gdy tylko otworzyłam oczy
zauważyłam w swoich drzwiach ojca:
- Wstawaj
śpiochu! – krzyknął podchodząc do okna a następnie odsłaniając zasłony by
wpuścić nieco światła.
- Dopiero 7!
– burknęłam niezadowolona zasłaniając się kołdrą.
- O 9
przychodzi nauczyciel.
- Że co?!
Znowu?!
- Musisz się
uczyć... – powiedział bardziej donośnym głosem.
- Grr... –
warknęłam po czym wyprosiłam ojca z pokoju, leniwie ubrałam się w swój
codzienny strój. Dochodziła godzina „nauki”, znowu stary nauczyciel będzie się
wymądrzał i pluł na mnie bo ma soczystą wymowę. Nienawidziłam się uczyć na
pamięć lecz przy niektórych nauczycielach musiałam. Nagle usłyszałam dzwonek do
drzwi i znajomy głos. Po wsłuchaniu się w głos nieznajomego, stwierdziłam że
nie pomyliłam się to napewno „ten głos”.
- Zapraszam
do środka.- powiedział ojciec wprowadzając go do kuchni. Mimo że byłam na
piętrze wszystko słyszałam przez zepsute drzwi.
- Córka jest
u góry. – dopowiedziała mama.
Słyszałam
stukot jego butów, skrzypiące stare schody, i w końcu pukanie do moich drzwi.
Moje serce zaczęło bić szybciej, w głębi serca prosiłam żeby to tylko nie był
on.
- Panno
Haruno, mogę wejść? – zapytał po czym wtargnął do środka bez mojego pozwolenia.
Był ubrany w pomarańczowo-czarny dres. Siedziałam za biurkiem, widząc go
schowałam natychmiast głowę w dłonie tak by mnie nie widział. Lecz znowu ten
łomot, serce biło jak oszalałe. Bałam się że to już ta choroba. Nauczyciel
wysunął krzesło, po czym usiadł na przeciwko mnie.
- Jestem
Naruto. – powiedział uśmiechając się serdecznie.
- Sakura. -
odpowiedziałam podając mu rękę. On uścisnął ją lekko i znowu się odezwał:
- Już Cię
gdzieś widziałem.- powiedział analizując mój wygląd.
- Akademia.
– zaczęłam. – Na Twojej huśtawce.
- Ach no
tak! Dlaczego uciekłaś?
- Boo... –
nie umiałam znaleźć odpowiedniego słowa.- to był odruch.
- Hę? –
zapytał przekrzywiając głowę lekko na bok, mrużąc oczy i robiąc głupkowatą
minę, na co zachichotałam.
- Jestem
przed leczeniem.
- Aha no
tak. – powiedział ze smutkiem w głosie, lecz w jego oczach było widać radośnie
podskakujące iskierki.
Nauka
przebiegała w świetnej atmosferze, nie bałam się już go tak jak na początku. Bo
jeżeli rodzice go wpuścili to oznacza że jest wyleczony. Gdy tak rozmyślałam,
poczułam dotyk dłoni to był on, wzdrygnęłam się:
- To tyle na
dziś. – powiedział zamykając ksiązki i odkładając je na miejsce.
- Ale... –
zaczęłam. Głowę zaprzątało mi wiele myśli, a szczególnie jedna „on nie może być
nauczycielem”. Bo niby dlaczego przyszedł w dresie? Wszyscy normalni
nauczyciele przychodzili w garniturach by przypodobać się rodzicom. Coś mi tu
nie gra...
- Ale?
- Nic,nic.
Do jutra. – wybrnęłam ale było mi smutno gdy kierował się w stronę wyjścia.
Podążałam za nim wzrokiem a ten nagle odwrócił się w moją stronę.
- Jeżeli
będzie Ci smutno, wpadnij do mnie.- zaczął. – Mieszkam za rogiem.- dokończył
znikając za drzwiami wyjściowymi.
- Okej. –
powiedziałam stojąc jak słup soli.
Wieczorem
nadal rozmyślałam nad blondynem. Nie mógł być nauczycielem! Miał dopiero 21 lat
i nie mógł też być wyleczonym! Dziwne... A najgorsze było to że podobał mi się,
chciałam go mieć przy sobie. Miałam wszystkie objawy choroby: drżenie rąk,
szybkie bice serca, rumieńce, spocone dłonie a nawet się jąkałam. Wystarczył
jeden dzień, nie dwa dni znajomości by mnie coś złapało. Postanowiłam iść do
niego, chociaż była już 20. Od 22 obowiązuje godzina w której nie powinno
nikogo być na dworze, a tym bardziej nieleczonych. Ubrałam się, otwarłam okno i
już miałam wyskoczyć gdy zobaczyłam w drzwiach zapłakaną Minę. Podbiegła do
mnie mocno zaciskając swoje małe dłonie na moim ubraniu.
- Nie
uciekam Mina. – zaczęłam głaszcząc ją po głowię a następnie odsuwając od
siebie. – Ja tu wrócę. – dokończyłam i wyskoczyłam na dach.
Biegłam co
sił w nogach, by dotrzeć do domu blondyna. Co parę metrów stali jounini i
chuunini patrolujący Konohę nocą. Znałam parę technik które dały by im radę,
ale miałabym później kłopoty. Po chwili dotarłam pod jego dom, postanowiłam
zapukać do okna i zawołać cicho:
- Panie
Naruto!
Nie upłynęła
sekunda a on już stał w drzwiach zapraszając mnie gestem ręki do środka.
Posłusznie weszłam, analizując otoczenie, jak i samego nauczyciela.
- Coś się
stało? – zapytał podchodząc bliżej.
- Ty nie
jesteś nauczycielem. – powiedziałam to co leżało mi na sercu.
- Masz rację
nie jestem. – przyznał to z taką łatwością.
- Dlaczego?
Dlaczego do mnie przychodzisz?! – to ostatnie zdanie prawie wykrzyczałam.
Wiec postanowilam wrzucic jednopartowke, ale czy bedzie jej dokonczenie zalezy tylko od was:) Mam nadzieje ze sie wam spodobala:) Jest to tresc podobna do pewnej ksiazki Lauren Oliver ktora przeczytalam. I to wlasnie ona mnie zainspirowala do notki:) Wiec piszcie co chcecie nastepnym razem :) I mowie od razu Kishin-kun nie dam obu na raz xD
Pomysł ciekawy... zobaczymy co będzie dalej, nie? A zapowiada się nieźle! :)
OdpowiedzUsuńNotka ogólnie przyjemna, łagodna i zachęcająca do dalszej lektury, oraz oczekiwania na kontynuacje.
Chociaż liczyłem na kolejny rozdział głównego opo... no cóz. Poczekam jeszcze trochę! ^^
Pozdrawiam i życzę weny!
No wiesz co... a ja już miałem takie nadzieje. Ale jak nie oba na raz to może... Trzy notki naraz^^. Bardzo mi się spodobała dzisiejsza jednopartówka. Miłość jako choroba... Ciekawy pomysł. Chociaż ja bardziej uważam że jest bardziej narkotyk o działaniu tak silnym i uzależniającym, że jest prawie niemożliwe oderwanie się od niego. Ciekawi mnie powód dla którego Naruto udawał nauczyciela. Oby nowa notka pojawiła się jak najszybciej. Pozdro dla ciebie, i oby wena cię nigdy nie opuściła. Bo brak twoich notek byłby upierdliwy, jak to zwykł mawiać Shikamaru^^
OdpowiedzUsuńWow!!! Ekstra! Bardzo mi się podobało. Spójne, ładne, prawie bez błędów ^^
OdpowiedzUsuńTo takie słodkie, pewnie już sie zakochali co??
Fajny pomysł z tym, żeby milość byal uleczalną chorobą, tylko ciekawi mnie skad się wtedy biorą dzieci? z obowiązku? a może z probówek? Brrr.. Fajne ;D
Motyw bardzo mi się podoba, i w ogole bardzo czadersko, tylko jak możesz być taka okrutna i wrzucać tylko jedną część notki?! Ja chcę wiedzieć! Jestem teraz nienasycona, i co ja mam zrobić?! Czekać ne nexa? No dobra, ale chociaż sie pospiesz proszę!!! Nie dręcz nas tak ;D
Super notka! Ciekawa, już nie mogę się doczekać kolejnej części ;)
OdpowiedzUsuńGomenasai, że nie komentuje twoich notek, ale obiecuję, że od teraz będę komentować każdą notkę :D
Pozdrawiam
Iza
Dlaczego jednopartówka jest dłuższa niż normalne notki?! Takie powinny być wszystkie >.< I nadal nie obczajam o co chodzi z tą chorobą >_< Ale podobało mi się. PIERWSZA JEDNOPARTÓWKA JAKĄ CZYTAM! DOCEŃ!
OdpowiedzUsuńEh... Zwykle nie przepadam za jednopartówkami dobrze o tym wiesz :D ale ta byla cudowna ;D fajnie by bylo gdybys zrobila caly blog o takiej tematyce ;) to by bylo cos niepowtarzalnego :D Czekam z zniecierpliwieniem na next nocie.:) pozdrawiam Vego
OdpowiedzUsuńUaaaa nie wiem co napisać, Za prawdę notka wspaniała i ta "choroba" zwana miłością. Na taką chorobę zapada każdy prędzej, czy później. Jak Ci pisałem na gg następną część jednopartówki możesz dodać za tydzień we wtorek lub w środę, a główną notkę w ten piątek lub w sobotę.
OdpowiedzUsuńTrosze to dziwne... w dobrym sensie xD
OdpowiedzUsuńBo Sakura dopiero się przeprowadziła i ma ochranicz wioski liścia?
I skoro rodzice Sakury tak bardzo chcą by była wyleczana z miłość to czy oni też nie powinni byc z niej wyleczeni?
A skoro by byli wyleczeni to czy mogliby by być razem i do tego mieć córkę?
Wiem za dużo pytań XD
bardzo podaba mi się kuzynka Sakury! Intryguje mnie to że nie potrafi mówić ^^
Mimo tych wszystkich uwag bardzo mi się podoba i czekam na nexa!
Jak by co jestem Karola2712 z deviantarta XD
Świetny pomysł i bardzo mnie wciągneło że już nie mogę się doczekać co będzie w następnej notce. Mam nadzieję że szybko się pojawi. Pozdrawiam i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńTy... to jest dobre! Świetne!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tak późno, ale jednak przeczytałam i to się liczy. :D
Super to jest. ciekawa historia, czekam na next. :D
Pozdrawiam.:)