niedziela, 29 września 2013

43. To moja wina


W tym samym czasie w szpitalu w Konosze zielonooka piękność leżała na łożu. Została ona przygotowywana do porodu który miał zacząć się niebawem. W pomieszczeniu oprócz Haruno znajdował się Naruto, klon blondynka oraz jedna z pielęgniarek. Gdy wszyscy w napięciu oczekiwali na poród do pokoju weszła Tsunade.
- Ohayo jak tam Sakura? – zapytała gładząc brzuch różowowłosej.
- Jeszcze chwilę i zacznę rodzić!! – krzyknęła w przypływie bólu i spojrzała na blondynkę.
- A co tu robi Minato?! – krzyknęła, wzięła go za bluzę i wyrzuciła za drzwi. – Ciebie tu nie powinno być w środku!
- Ite! – tylko tyle mógł powiedzieć klon który po spotkaniu ze ściana zniknął w obłoku.
Tsunade towarzyszyła Haruno przy porodzie, chciała aby jej uczennica miała jak zawsze komfort w swoim szpitalu.  Nie minęła chwila a różowowłosa  zaczęła krzyczeć z bólu gdy dzieciątko zaczęło z niej wychodzić. Naruto siedział obok niej ściskając ją delikatnie za rękę, i całując ją co jakiś czas w czoło by wspomóc ją jakoś swoim towarzystwem. Inaczej nie mógł jej pomóc, jak tylko duchowo.
- Sakura jeszcze raz dawaj!! – krzyczała blondynka widząc główkę dziecka.
- Już nie mogę! – krzyknęła dając z siebie wszystko co mogła, ręka Naruto którą trzymała była już sina od uścisku. Można powiedzieć że Hokage czuł ból tak jak i jego ukochana.
- Dobra już jest. – powiedziała Tsunade biorąc maleństwo na ręce i przekazując je Shizune która musiała umyć noworodka.  Blondynka już miała kończyć poród gdy zobaczyła jeszcze jedną główkę wydobywającą się z Haruno.
- Tsunade-sama jeszcze cholernie boli!! – krzyknęła różowowłosa płacząc już z bólu, mimo że była bardzo silną kobietą w takich sytuacjach słabła.
- Sakura wytrzymaj jeszcze… - zaczęła chwytając drugie dziecko za główkę. – Będziesz miała bliźniaki!
- Że co?! – krzyknął Uzumaki robiąc wielkie oczy po czym spojrzał na Haruno – Że dwoje?! Troje z Minato?!
- Naruto uspokój się! – krzyknęła Shizune dając mu noworodka na ręce. – To dziewczynka.
Była taka mała w ramionach Uzumakiego, miała ciemne blond włoski które na końcówkach były różowe,  posiadała także ciemno zielone oczy.  Blondyn przytulił ją lekko do siebie tak aby zielonooka zobaczyła jedno z dzieciątek.
- Jest śliczna… Ugh! – jęknęła w przypływie ponownego bólu. – Wyłaź w końcu!
Wtedy jak za dotknięciem magicznej różdżki, Tsunade trzymała już następnego z noworodków w swoich objęciach.  Na szczęście to był koniec porodu dla Sakury która była tym wszystkim wykończona.
- Macie dwie dziewczynki. – powiedziała zadowolona dawna Hokage przyglądając się dzieciątku. Było ono takiego samego wzrostu i wagi jak pierwsze. Także miała blond włoski z odcieniem różowego, ale w odróżnieniu od tamtej miała niebieskie lśniące oczy.
- To czy teraz możesz zawołać Minato Baa-chan? – zapytał niebieskooki kładąc jedną z dziewczynek do szpitalnego wózka dla noworodków.
- No jasne. – powiedziała  otwierając drzwi i nawołując blondyna, lecz nigdzie go nie było. – Naruto ale jego tu nie ma.
- Nie ma?! – zapytał zdenerwowany, po czym w jego głowie zapaliła się lampka. – Tylko nie to!
- Co? Naruto? – zapytała słabo ukochana blondyna.
- Nie przejmuj się… - powiedział całując ją w czoło. – Wracam jak tylko go znajdę.
Podszedł jeszcze do dwóch dziewczynek, spojrzał na nie. Przypomniał sobie jak Minato był takim malutkim chłopczykiem, a teraz wyrósł na nieprzewidywalnego  shinobi wioski liścia. Miał tylko nadzieję że dziewczynki nie będą aż takie narwane jak jego ukochany synek.  Naruto skierował się w stronę Tsunade i  szepnął jej na ucho:
- Zajmij na chwilę moje stanowisko, i jakbyś mogła wypełnij papiery. – krzyknął i wyskoczył przez okno biegnąc w stronę wioski ukrytej mocy.
- Naruto!!! – krzyknęła zdenerwowana blondynka.
Wracając do chłopców, stali właśnie na wielkiej arenie na której miała odbyć się walka, Minato po prawej stronie a Tomoe na lewej. Kilari stała najbliżej areny wraz z Sayaka. Martwiła się o nich bo to z jej winy jeden może nie przeżyć pojedynku jak i okiełznania Bijuu.
- Start! – krzyknął Hokage, machając ręką na znak rozpoczęcia walki.
Tomoe jak i Minato znaleźli sobie odpowiednie kryjówki, zostali tam przez chwilę obmyślając na szybko strategie. Po chwili oboje wyskoczyli z nich rzucając w siebie kunaiami, lecz żaden  z nich nie trafił w przeciwnika. Arena była bez dachu więc było to na korzyść Minato który mógł panować nad pogodą. Blondyn zacisnął mocno pięści, niebo nad nimi stało się ciemne, wielkie burzowe chmury zaczęły przesuwać się po niebie.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! – krzyknął uszaty rozglądając się wokoło siebie.
- Sabishi! – przywołał psa po czym wstrzyknął mu nieco chakry w jego obwód. – Wściekły pies!
Wilczur korzystając z burzy, nastroszył sierść, po czym zaczął szybko biegać wokoło przeciwnika wytwarzając przy tym elektryczność dzięki piorunom. Koło zaczęło stawać się coraz to większe,  było ono zbudowane tylko z piorunów. Gdy przeciwnik dotknął zapory to została mu zabierana chakra oraz został po prostu „kopnięty” przez prąd.
- Minato! – krzyknął Tayaku ukazując swoją „kocią” moc. Wygląd Tomoe zmienił się, miał on wielkie uszy jak u szynszyla, wielkie kły, oraz długi potężny ogon. Na jego końcu tworzyła się mała fioletowa gwiazda, którą po chwili rzucił w Sabishiego jak i Minato. – A masz!
Fioletowa gwiazda uderzyła w zaporę rozwalając ją, i przy okazji zraniła wilczura który wylądował na murze. Blondyn rzucił parę kunai w stronę Tomoe jeden z nich trafił przeciwnika w nogę i tam też utkwił. Uszaty wyjął go szybkim ruchem, i wyrzucił na podłoże. Walka trwała i trwała, ale nadal nie można było powiedzieć kto zwycięży. Byli równi sobie w walce, mięli taką samą moc. Mimo że Minato miał władzę nad pogodą, Tomoe dawał mu radę. Wiadomo że blondyn nie umiał jeszcze w całości panować nad zmianami pogodowymi, ale jak na swój wiek posługiwał się nim bardzo dobrze.  W końcu Uzumaki zdenerwował się na przeciwnika, podszedł do Sabishi’ego.
- Sabishi? Żyjesz?
- Tak. Młody możesz jeszcze wygrać. – powiedział pies wstając na cztery łapy. – Ja zamienię się w kulkę. A ty ją połkniesz.
- He? I nigdy Cię nie zobaczę?
- Gdy nie będziesz miał chakry, ja sam z Ciebie wyjdę. To jak?
- Ok.
- Tylko pamiętaj, zero nienawiści. – powiedział zamieniając się w niebieską małą kulkę. Wyglądał jak pożywcze kulki Sakury które zawsze robiła dla Naruto. Blondyn podniósł ją i przełknął. Po upływie kilku sekund nabrał sił, jego postrzeganie zmieniło się. Spojrzał on na rywala po czym utworzył on na ręce małą zieloną kule.
- Co to?
- To jest słoneczna kula.
- Sabishi?! Mogę z Tobą gadać?!
- Taaa taaa… Użyj tego.
-  Yossha! – krzyknął biegnąc na Tomoe gdy był już bardzo blisko niego podskoczył do góry i rzucił kulą w niego. Jutsu było na tyle potężne by zmieść podest na którym wcześniej stali, oraz przewróciło parę okolicznych drzew. Niebo znowu zaczęło się zmieniać, tym razem zaczęło padać. Minato wiedział że teraz może mieć lekką przewagę nad przeciwnikiem.
- Grrr Kula Ognia! – krzyknął uszaty chcąc wykonać jutsu lecz zamiast niego została tylko para. – Chikuso!
- Nie masz szans!! Hahaha! – krzyknął Minato nie panował już nad nową mocą, nie mógł skontaktować się z Sabishim. Nie wiedział już na kim tak naprawdę mu zależy, po co żyje. Teraz liczyła się dla niego tylko nienawiść. Gdy szala nienawiści się przepełniła, wokoło Minato tworzyła się czerwono-fioletowa mgła. Chłopak zaczął się zmieniać w potwora a dokładniej wielkiego wilczura. Ogon stał się puszysty i bardzo wielki tak jak i wszystkie zęby psa. Pazury wydłużyły się zauważalnie, pojawiła się także rządza krwi której tak pragnęła zła strona zwierzęcia.
 
W tym samym czasie na miejsce dotarł Naruto który wskoczył na budynek Kage, by rozglądnąć się za synem. Nie musiał długo szukać, widział Sabishi’ego lecz w znacznym powiększeniu. Już chciał ratować swojego syna gdy usłyszał kpiący głos kruczowłosego.
- Naruto widzę że przyszedłeś do syna…
- Sasuke! Coś ty narobił!
- Wyprowadziłem go z równowagi.
- Zawsze musisz każdego wprowadzić w kłopoty dattebyo! – krzyknął Uzumaki biegnąc w stronę syna który niszczył wszystko co stanęło mu na drodze. Gdy był pod areną zobaczył dziewczynkę, tę co kiedyś 10 lat temu. Stała tam i patrzyła w bezruchu na poczynania Minato, gdy wszyscy inni uciekali ku wyjściu.
- To wszystko Twoja wina?- zapytał niebieskooki, przechodząc w Kyuubi Mode.
- To nie tak! – krzyknęła i pokiwała przecząco głową.- To przez mojego ojca!
- No dobra teraz muszę go uspokoić. – odpowiedział Naruto przybierając postać wielkiego Kyuubiego. Był on takiej samej wielkości a może i nawet większy niż Sabishi. Podbiegł do niego po czym przytrzymał go za barki.  Lecz gdy tylko go chwycił, on wyślizgnął się mu ponieważ był cały mokry od deszczu który nadal padał. Blondyn musiał zaryzykować więc utworzył w pysku mała Bijuudame i wyrzucił ją prosto pod nogi syna.
- Proszę go nie krzywdzić! – krzyknęła Kilari biegnąc ku bestiom. – Niech pan go na chwilę unieruchomi!
- Yoss!! – krzyknął i z całych sił przytrzymał Sabishi’ego za tylnie łapy tak by upadł na ziemię i nie mógł się podnieść. Uzumaki siłował się z bestią, lecz po chwili poddała się ona i ułożyła na ziemi. Lecz nadal miała wiele sił w zapasie. Czarnowłosa podeszła do Sabishi’ego, zamknęła na chwilę oczy po czym wystawiła dłoń i ułożyła ją na czarnym nosie bestii.  Po upływie niecałych 5 minut wszystko zaczęło wracać do normy, fioletowo-czerwona mgła zaczęła opadać, deszczu nie było. Na ziemi leżał Minato wraz z psem. Tylko co z tego że wrócili do formy jak ani pies ani blondynek nie oddychali. W tym samym czasie Sasuke wypuścił Bijuu, które z niesamowitą prędkością napierało na Tomoe który z przerażeniem w oczach patrzył na zwierzę.
- Nie ruszaj się! Ha! – krzyknęła Sayaka, po czym z jej ciała wydobyło się wiele stalowych łańcuchów przytrzymując bestię.  Na raz pociągnęła wszystkie łańcuchy po czym przymocowała je za pomocą chakry do jednego ze zwojów które nosiła ze sobą. – Jestem szamanką.
W wyrazach wdzięczności wszyscy ściskali bohaterki które uratowały całe miasto przed nieprzewidywalnymi Bijuu oraz Sabishim, który był dla nich nieznanym zwierzęciem. Naruto zabrał Minato jak i psa do szpitala, nadal nie oddychali, byli podpięci do różnych urządzeń podtrzymujących życie. Gdy Naruto tak siedział przy synu, po chwili do pomieszczenia weszła Sakura która także przebywała jeszcze na obserwacji poporodowej, tak jak i maleństwa.
- Naruto dziękuje… - powiedziała siadając mu na kolanach i przytulając się do  niego ze zmęczenia.
- Sakura-chan powinnaś odpoczywać. – powiedział odgarniając włosy z jej czoła i całując ją w nie.
- Oj tam… - odpowiedziała podchodząc do syna. – Minato coś ty narobił…
Spoglądała na jego oczy które były zamknięte, był taki blady. Lecz gdyby Naruto nie przybył w porę to już by Minato nie było. Potwór przejął by całe ciało blondynka, a tak czekają na to by mały otworzył oczy i zaczął samodzielnie oddychać. Następnie Haruno chciała pogłaskać pieska ale poczuła wielki ból u dołu brzucha.
- Sakura-chan uważaj! –krzyknął niebieskooki biorąc ją na ręce i zanosząc do jej pomieszczenia.
- Dziękuje lisku…
Gdy Naruto ponownie wrócił do pokoju Minato, zauważył w nim Kilari która siedziała przy łóżku mamrocząc coś do jego syna. Postanowił wyjść po cichu z pomieszczenia i zostawić ich samych.
- Minato to wszystko przeze mnie! – krzyknęła dzierżąc w rękach kwiatek który jeszcze nie zdążył się rozwinąć.- Przepraszam Cię za to….