sobota, 15 listopada 2014

Inny a jednak ten sam świat cz. 4


- Moja dziewczynka dattebyo! – krzyknął przytulając mnie bez zastanowienia po czym spoczęły na nas wszystkie oczy uczniów z akademii. A ja stałam jak wryta, nie wiedząc co odpowiedzieć i uczynić.
- Naruto! – krzyknęłam ukazując swoją mroczną naturę – Nie jestem żadną Twoją dziewczynką dattebyo!
Minęło wiele tygodni, a ja wraz z Kurumą uczyłam się jutsu które pozwoliły by mi wrócić do swojego świata. W międzyczasie zadawałam się z Naruto i Sakurą. Spędzaliśmy wiele czasu razem, ta moja przygoda zbliżyła nas do siebie. Teraz nastał czas na poznanie kolejnych osób, ponieważ szykowała się impreza. Siedziałam u blondyna w mieszkaniu, rozmyślając o różnych sprawach, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Niebieskooki spojrzał na mnie, odstawił zakupy po czym usiadł obok. Siedzieliśmy chwilę bez słowa lecz nagle odezwałam się:
- Wiesz co zawsze chciałam tu być… - zaczęłam spoglądając za okno, po czym dokończyłam szeptem. - Ale nie sama…
- Miyuu… Nie znam Twojego świata. – zaczął wbijając wzrok w ziemię. – Ale dałbym wszystko by tam być i mieć rodziców.
- Wiesz ja widzę że jesteś tu szczęśliwy. – powiedziałam uśmiechając się przez łzy w jego kierunku. – Masz Sakure, Kurame, Kibe, Kakashiego.  A ja tu nie mam nikogo…
- Masz nas. – powiedział szczerząc się w moją stronę, po czym objął mnie ramieniem. – Możesz liczyć na naszą pomoc zawsze i wszędzie.
- Heh dzięki Naruto. – westchnęłam  i gwałtownie wstałam unosząc triumfalnie pięść ku górze  - No to ubieramy się na imprezę!
Po kilku chwilach niebieskooki był gotowy do wyjścia, blondyn ubrał czarny garnitur. Pod nim miał piękną białą koszulę, a w kieszonce marynarki widniała czerwona butonierka. Chyba z 10 minut stałam jak wryta wpatrując się w nieziemski wygląd mojego blond włosego przyjaciela. Spojrzał na mnie zaniepokojony, po czym podszedł i zaczął mną potrząsać:
- Miyuu wszystko w porządku? Co się stało? – pytał nie wiedząc co mi tak naprawdę jest lecz po krótkiej chwili potrząsłam kilkakrotnie głową i doszłam do siebie.
- Nic po porostu nic. – odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic, po czym wbiegłam do łazienki razem z Kurumą. Po upływie 20 minut byłam już gotowa do wyjścia, podeszłam do wielkiego lustra, które znajdowało się przy oknie. Spojrzałam na siebie, postanowiłam ubrać zieloną sukienkę, którą kupiłam niedawno w Konosze za pieniądze uzbierane z misji. Sięgała mi ona po kolana, miała przepięknie rozkloszowany dół, który sprawiał wrażenie jakby unosiła się w powietrzu. Niestety nie kupiłam żadnych butów, więc musiałam iść w swoich starych adidasach. Włosy miałam rozpuszczone, a na nich spoczywała szara opaska z kokardką. Następnie moje oczy spoczęły na złotej bransolecie, która nadal oblegała moje ramię. W momencie zrobiło mi się smutno, lecz nagle usłyszałam wołanie Uzumakiego więc pozbierałam się, ubrałam Kurumie muszkę po czym z uśmiechem wyszłam z łazienki.
- To jak idziemy? – zapytałam zamykając za sobą drzwi, po czym na moje ramię wskoczył mój kotek.
- Eee że on też idzie?! – krzyknął Uzumaki przyjmując swoją śmieszną pozę w rozkroku pokazując palcem na kociaka.
- Tak a czemu niby nie? – zapytałam robiąc groźną minę.
- Bez komentarza. – westchnął po czym otworzył drzwi, i przepuścił mnie w nich.
Po upływie 30 minut byliśmy już na miejscu, staliśmy przed wielkim pomarańczowym domem, który zapewne był posiadłością Yamanaki. Po czym to poznałam? Wszędzie było pełno kwiatów, a jak wiadomo oni mięli do tego dryk. Weszliśmy po schodach, na drzwiach widniało nazwisko Ino, więc się nie pomyliłam. Blondyn zastukał głośno w drewniane drzwi, które po chwili otworzyły się a w nich stanęła blondynka, miała długie blond włosy, oraz wielkie błękitne oczy, była ubrana w strasznie obcisła sukienkę. Tak nawiasem nigdy bym takiej nie ubrała.
- O witam Was! – krzyknęła przytulając nas do siebie, prawie że dusząc. – Zapraszam!
Prawie wszyscy już byli, i widać było że bawią się świetnie. Rozglądnęłam się wokoło, i spostrzegłam że niebieskooki gdzieś zniknął. Szłam przed siebie przyglądając się ludziom, zachowywali się tak jak ja, gdy byłam na imprezie u kogoś. Hektolitry soków, trochę sake, masę jedzenia, to coś co bardzo odpowiadało Choujiemu, który siedział przy stole i zajadał lukrowe dobroci. Przeszłam w drugą stronę potykając się o czyjeś nogi, był to Kiba który przytulał swojego psa. Akamaru nie spodobał się mojemu kotu, który stał się potrójny.
- Ohayo Kiba. – powiedziałam, mając zamiar poznać kogoś i z kimś chociaż pogadać.
- Ohayo. – odpowiedział po czym zaczął mi się dziwnie przyglądać. – To Ty jesteś tą kunoichi nie stąd?
- Taaaa. – westchnęłam smutno, po czym zmieniłam temat, głaszcząc psa. – Nie sądziłam że Twój Akamaru jest taki duży.
- Heh dużo je! – krzyknął dumnie Inuzuka, klepiąc zwierzę po głowie. Następnie spojrzał w moją stronę zaciekawiło go jak i psa, zwierzątko na moim ramieniu. – A co to?
- To jest Kuruma. – powiedziałam drapiąc go za uchem. – W realnym świecie jest kotem, a tu jak widać królikotem..
Kiedy Akamaru zorientował się że Kuruma to tak naprawdę kot,  zaczął po mnie skakać. Futrzany przyjaciel zeskoczył z mojego ramienia po czym skierował się w tylko sobie znanym kierunku a za nim wielka bestia. I tak właśnie zostałam sama, podziękowałam brunetowi za rozmowę i kierowałam się dalej w poszukiwaniu blondyna. Co najmniej z 5 osób grało właśnie w butelkę, była tam między innymi Ten Ten - dziewczyna z dwoma kokami na  głowie, Neji – trudno mi wytłumaczyć, był to kuzyn Hinaty o przerażającym spojrzeniu, był oczywiście Lee – krzaczasty, zielona bestia Konohy, i….. Shino – wielbiciel robaków. Minęłam ich, nie chcąc im przeszkadzać. Za rogiem spostrzegłam Hyuuge która stała z boku spoglądając na ich grę, nienawidziłam jej, to zachowanie, ta nieśmiałość zbyt przesadna doprowadzały mnie do nerwic. Ale postanowiłam jej zapytać:
- Hinata? Nie wiesz gdzie jest Naruto?
- He? – westchnęła i natychmiast zrobiła się czerwona, lecz odpowiedziała piskliwym głosikiem – Wyszedł przed chwilą z Sakura na balkon.
- Dzięki. – powiedziałam w biegu kierując się w kierunku gdzie powinien przebywać blondyn. Drzwi na balkon były otwarte, wychyliłam się nieco na zewnątrz rozglądając się za nim. Lecz nie musiałam daleko szukać, dostrzegłam niebieskookiego wraz z różowowłosą kunoichi. Stali na balkonie, oparci dłońmi o barierkę, rozmawiali – lecz nie słyszałam na jaki temat. Wewnątrz mnie byłam szczęśliwa, no w końcu się zrozumieli, w przypływie euforii westchnęłam:
- No nareszcie.
- Miyuu! – krzyknęła Haruno, widząc mnie odchodzącą z poprzedniego miejsca, po czym zaczęła do mnie machać.
- Sakura-chan! – krzyknęłam zdenerwowana, nerwowo się uśmiechając. – Skąd wiedziałaś że to ja?!
- Jestem ninja prawda. – oznajmiła pokazując na opaskę. – Więc to żaden problem.
- No fakt. – powiedziałam i posmutniałam. Uczęszczałam do akademii już dość długo i też powinnam dostać ochraniacz wioski liścia. No ale widocznie jestem jeszcze gorszą uczennicą niż Naruto… Gdy skończyłam w myślach wypowiadać to zdanie blondyn przypomniał sobie pewną rzecz:
- Ojoj!
- Co się stało ?? – zapytałyśmy razem z Haruno. Uzumaki włożył rękę do kieszeni po czym wyciągnął z niej granatowy kawałek materiału. Po czym wręczył mi go.
- Kakashi – sensei kazał mi to Tobie przekazać ale dopiero sobie dzisiaj o tym przypomniałem. – oznajmił drapiąc się głupkowato za głową. Byłam jednocześnie zła i szczęśliwa, spojrzałam na tamtą dwójkę, i zdjęłam z głowy swoją szarą opaskę, po czym założyłam na głowę granatową tkanine. Odwróciłam się w stronę okna, by móc się przeglądnąć. Byłam teraz prawdziwą kunoichi, umiałam paręnaście jutsu, w tym uczyłam się jeszcze rasengana, którego niebieskooki miał mnie nauczyć. Gdy przypomniałam sobie jego osobę automatycznie odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na blondyna.
- Masz przekichane Naruto! – krzyknęłam po czym uderzyłam niebieskookiego pięścią. Nie wiedziałam że wyleci aż poza balkon, nie uświadamiałam sobie teraz swojej siły. Haruno odmierzała odległość na jaką poleciał jej przyjaciel.
- No no Miyuu Twój rekord !
- Dziękuje dziękuje. – powiedziałam po czym podeszłam zobaczyć co z blondynem. – Naruto nic Ci się strasznego nie stało??
- Nie nic… - oznajmił leżąc w krzakach nieopodal domu. – Tylko coś mnie kuje dattebyo!
- Naruto to są róże. – oznajmiła zielonooka, w duchu śmiejąc się z głupkowatego zachowania Uzumakiego. Ja też nie byłam w tyle zaczęłam śmiać się na prawie całą Konohę. Lecz nasze śmiechy przerwał wielki wybuch w obrębie domu blondyna. Eksplozja była na tyle silna by wyrwać drzewa z korzeniami, po czym wszystkie kawałki leciały wraz z wiatrem na sąsiadujące domy. Było to podobne do Shinra Tensei Paina, ale było zbyt słabe i obejmowało za małą powierzchnię. Wszyscy imprezowicze przybiegli na balkon by ocenić co się dzieje, to nie był normalny wybuch to coś więcej.
- Co się stało? – zapytał Sai przyglądając się zniszczeniom, które dopiero po opadnięciu kurzu były dobrze widoczne.
- Wybuch geniuszu. – odpowiedział Lee, przedrzeźniając czarnookiego.
- Naruto Twój dom… - zaczęła Haruno kładąc blondynowi dłoń na ramieniu, po czym spojrzała na Uzumakiego, a następnie niebieskooki przeniósł wzrok na mnie.
- Miyuu… - powiedział spoglądając na moją przerażoną twarz, która nadal patrzyła w tamtym kierunku. Popatrzyłam na swoje ramię i na bransoletę – świeciła się to oznaczało że właśnie teraz nastąpi to co na czekałam tyle tygodni. Po chwili poczułam że Kuruma siedzi mi na ramieniu, teraz wiedziałam co mam już zrobić.
- Wszyscy słuchajcie, to jest moja sprawa nie chce aby komukolwiek z was, stała się jakaś krzywda. – oznajmiłam po czym spojrzałam ten ostatni raz na blondyna i zielonooką, po czym uśmiechnęłam się do nich. Na 100 % wiedzieli o co mi chodzi, podeszłam do barierki i zeskoczyłam na dół kierując się w stronę dobrze mi znaną.
Po chwili dotarłam tam, widok mnie przeraził. Nie było żadnego domu, pozostał tylko wielki ziemny plac. A nad nim unosił się człowiek w białej masce z dwoma otworami, dobrze znałam tego gościa, to zawsze on był przyczyną wielu problemów. Minęło parę sekund a już prawie cały sojusz Konohy stał za mną gotowy do walki w tym wszyscy którzy byli na imprezie. Uśmiechnęłam się do wszystkich po czym ruszyliśmy szturmem na wroga, lecz to nie dało żadnych rezultatów ponieważ jednym podmuchem, jednym ruchem ręki wszyscy odbili się od pobliskiej ściany, osuwając się na ziemię.
- Szlak. – przeklnęłam pod nosem, próbując wstać na równe nogi. Odczuwałam ból i to strasznie, tak jak w realnym świecie. To już nie było anime, to było moje życie. To prawda nadal byłam postacią rysunkową, ale wojna zmienia wszystko. Spojrzałam na innych też trzymali się na nogach, bałam się o nich, że to właśnie przeze mnie mogą zginąć. Za człowieka, obcego człowieka nie z ich świata.
Po parunastu minutach sytuacja nie była najlepsza ( z mangi 665 chyba) połowa ludzi leżała nieruchomo na ziemi, jeszcze inni byli uleczani przez medyków, a inni walczyli bez wytchnienia. Spojrzałam w stronę Naruto, nie było najlepiej ponieważ jego Kyuubi był już wewnątrz posągu a co za tym idzie Madara stał się Mistrzem 6 Ścieżek. Blondyn walczył o życie, widziałam z jaką determinacja Haruno próbuje zatrzymać niebieskookiego przy życiu. Trzymając jego serce – i to dosłownie. Stanęłam naprzeciw wroga, widział mnie od razu wzięłam się za robotę:
- Tajuu Kage Bushin no jutsu! – krzykłam a wokoło mnie stanęło wiele moich wiernych kopii które były stworzone z powietrza. Moje podobizny pobiegły wraz ze mną w stronę Madary, gdy on się zorientował postanowiłam wykonać następny krok. Wzięłam shuriken, po czym wraz z klonami rzuciłam nimi w postać, przedmioty te także zrobiły swoje klony. – Shuriken Kage Bushin!
Niektóre z nich zadały jakiś tam ból kruczowłosemu, lecz jego rany goiły się bardzo szybko. Nie wiedziałam co robić nie znałam dużo technik, a rasengana nie zdążyłam się wyuczyć do końca. Odwróciłam się za siebie by zobaczyć co z moją ulubioną dwójką, lecz to był mój błąd. Madara wykorzystał sytuacje i rzucił we mnie jedną ze swoich czarnych kul. Nie zdążyłam zrobić uniku, więc odleciałam spory kawałek od pola bitwy, gdy się zorientowałam zobaczyłam że leżę na skalnych podobiznach Hokage. Spojrzałam w dół, widziałam że Obito przybył do Naruto i Sakury. Nagle spostrzegłam jakąś czarną plamę na brzuchu blondyna.
- Czy to możliwe by Obito przekazał tą drugą część Kuramy niebieskookiemu? No pewnie że tak! On to właśnie robił! – mówiłam do siebie w duchu, patrząc na dalszy rozwój sytuacji. Gdy tylko Obito przestał upadł na ziemię, wtedy postanowiłam wrócić na pole bitwy i ocenić sytuacje. Zeskoczyłam ze skał i pobiegłam w ich stronę, po chwili klęczałam obok Naruto.
- Sakura-chan? Jak tam Naruto? – pytałam nerwowo by szybko uzyskać informacje, widziałam te łzy w jej oczach nie wiedziałam czy to łzy szczęścia czy raczej łzy bólu.
- Obito oddał mu drugą część Kuramy, powinno być dobrze. – powiedziała na jednym tchu, opanowując łzy. Widziałam że jest wyczerpana, lecz za wszelką cenę chciała uratować blondyna. Po chwili wpadłam na pewien świetny pomysł.

sobota, 8 listopada 2014

Inny a jednak ten sam świat 3

Ooo nie wiedziałam że mój blog jest tak odwiedzany :) Dziękuje Wam bardzo za komentarze, motywują mnie do powrotu na tego bloga :) Wczoraj na wykładzie napisalam nowy zarys fabuły one shota :P Ale kiedy go spisze na kompa to nie wiem bo czasu brak niestety... Ale ten one shot powinien trochę potrwać :P Nie wiem czy dokończę prawidłową historię bo za bardzo już jej nie pamiętam a nie chce jej zepsuć tak jak Kishi mange...  Notki będą się pojawiać co sobotę :D Zapraszam do czytania!



- Że co?! – krzyknęłam razem z blondynem nie spodziewając się takiej odpowiedzi Haruno. Popatrzyliśmy na siebie po czym odwróciliśmy się w przeciwne strony. Lecz po paru chwilach, zaczęliśmy zbierać się do domu. Podziękowaliśmy za jedzenie i wyszliśmy z baru. Przemierzaliśmy kręte uliczki Konohy, znowu zapadła między nami ta głupia cisza. I trwała aż do mieszkania Naruto, jego dom był koloru ciemnego, był dość wysoko ułożony i nie wyglądał na to że jest nowy. Weszliśmy do środka i oczywiście nie spodziewałam się czegoś innego po nim, bałagan jakich mało. Tylko on mógł zrobić aż tak wielki nieporządek.
- Witam Cię w moim mieszkaniu! – krzyknął pokazując mi cały swój pokój jakby był co najmniej jakimś pałacem.
- Dzięki. – powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha, nie dając po sobie poznać że nie jestem zadowolona z takiego wielkiego bałaganu. – No to ja idę spać.
W pokoju znajdowało się tylko jedno wielkie dwuosobowe łóżko, więc od razu razem z Kurumą zajęliśmy je całe. Było podobne do mojego, także skrzypiące i drewniane. Od ściany do ściany rozciągały się sznury na pranie na których wisiała noo bielizna blondyna. Za oknem był piękny widok na wyryte w skale twarze Hokage. Co do pokoju znajdowała się tam jeszcze stara drewniana szafa, jak i stolik oraz zielony, potargany dywan. Korzystając z chwili gdy blondyn był w łazience, wzięłam w swoje dłonie zdjęcie teamu Uzumakiego. Miałam podobne zdjęcie ze swoimi przyjaciółkami, więc na mojej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech.
- Co Cię tak rozśmieszyło na zdjęciu dattebyo? – zapytał niebieskooki wychodząc z łazienki równocześnie wycierając głowę ręcznikiem, podchodząc do mnie.
- Nic. – odpowiedziałam krótko po czym zapytałam – Ty kochasz Sakurę prawda?
- Skąd to pytanie?! – krzyknął po czym zrobił się cały czerwony i odwrócił się tyłem do mnie.
- Oglądam to anime już wiele lat, i zauważyłam że coś między wami jest. – powiedziałam układając zdjęcie z powrotem na blacie szafki nocnej.
- To nie takie łatwe… - powiedział zrezygnowany siadając na brzegu łóżka. – Kocham ją, ale ona kocha Sasuke. Tutaj nie jest to takie proste jak u Ciebie pewnie.
- To nieprawda! – zaprotestowałam – U mnie jest identycznie Naruto. Ludzie kochają i będą to robić zawsze! Trzeba wygrzebać ją tylko spod gruzów śmieci i uwierzyć w miłość! A tego Sakura właśnie nie zrobiła.
- Sam już nie wiem. – skwitował po czym położył się na łóżku obok mnie co bardzo mnie zdziwiło i natychmiast zaprotestowałam.
- A co Ty wyczyniasz?!
- No to moje łóżko! – krzyknął chcąc zwalić mnie z mebla.
- Mowy nie ma żebyś tu spał! – krzyknęłam chwytając go za ręce i siłując się z nim o wygodne łóżko.
- Moje łóżko dattebyo!
- No dobra. – powiedziałam po czym ustawiłam mu ultimatum, podeszłam do szafki i wzięłam kredę po czym zaznaczyłam na łóżku granicę dokąd jest moja połowa a dokąd jego. – I żebyś nie ważył się przekroczyć tej granicy bo inaczej marny Twój los!
Po jeszcze kilku sprzeczkach, zasnęliśmy. Nie dziwiłam się bo było już grubo po 4 w nocy więc musiałam streszczać się ze spaniem, ponieważ na 9 powinnam stawić się w akademii. Noc przebiegła bez żadnych zakłóceń za wyjątkiem tego że blondyn chyba z paręnaście razy naruszył moją i Kurumy  przestrzeń osobistą, co skutkowało tym że lądował na ziemi albo spychałam go na jego stronę łóżka. Gdy słońce zaglądało już do pokoju, zaczęłam się powoli zbierać. Zeszłam z łóżka po czym podążyłam do łazienki by jakoś doprowadzić się do ładu. Gdy byłam już wyszykowana i gotowa, stanęłam przed drzwiami.
- Kuruma idziemy! – krzyknęłam do kota, który w jednej chwili znalazł się przy mnie. A niebieskookiego nawet mój krzyk nie ruszył, nadal spał twardym snem śliniąc się przy okazji. Więc postanowiłam wyjść z hukiem. Gdy tylko wyszłam na zewnątrz z całej siły trzasnęłam drzwiami, aż myślałam że cały ten budynek rozleci się pod wpływem tego dźwięku. Jak tylko zrobiłam niebieskookiemu na złość zaczęłam iść w dobrze znanym sobie kierunku, czyli do akademii ninja. Dotarłam tam dość szybko, myślałam że zejdzie mi ciut dłużej, ale miałam czas na podziwianie jej. Stara huśtawka Naruto, nadal tam była. Podeszłam do niej po czym przejechałam dłonią po poszarpanych sznurkach przytrzymujących szeroką deskę.
- Lekcja! – krzyknął jeden z nauczycieli. U nas istnieje coś takiego jak dzwonek a tutaj nauczyciele wołają nas na lekcje drąc się w niebogłosy. Podążyłam za wszystkimi początkującymi do klasy, po czym zasiadłam w ostatniej ławce jak to miałam w zwyczaju. Spoglądałam na członków swojej grupy, byli znacznie młodsi niż ja i to o wiele. W końcu po sprawach organizacyjnych, sensei przeszedł do lekcji.
- Dzisiaj zobaczymy kto posługuje się jaką naturą… - powiedział nauczyciel rozdając wszystkim uczniom małą białą karteczkę. Oglądnęłam ja z każdej strony ale nie zauważyłam nic niezwykłego w tym przedmiocie. A nauczyciel kontynuował – Teraz każdy i każda z Was skupi swoje myśli i energie by wydobyć chociaż odrobinę chakry. Proszę połóżcie karteczki na dłoni i spróbujcie.
- No dobra. – powiedziałam sama do siebie kładąc skrawek na dłoni, po czym zamknęłam oczy by móc lepiej się skupić. Myślałam o swoim przepływie chakry, i koncentrowałam ją na dłoni po chwili otworzyłam oczy i ujrzałam na skrawku jakiś japoński znak lecz nie wiedziałam do końca co on oznacza. Spojrzałam przed siebie w poszukiwaniu senseia po czym krzyknęłam by go przywołać – Sensei!
W momencie zjawił się przy mnie, pokazałam mu mały skrawek. Zaczął oglądać go z każdej strony, był zdumiony że tak szybko wydobyłam odrobinę chakry z siebie bo niektóre inne dzieci nie mogły tego zrobić. Sensei podarował mi z powrotem kartkę, po czym ułożył mi dłoń na ramieniu mówiąc:
- To jest natura wiatru Miyuu.
- Natura wiatru? – pomyślałam i spojrzałam na znaczek. – To jest ten żywioł co ma poniekąd Naruto.
Po 15 minutach wszyscy zdążyli wydobyć odrobinę chakry, więc teraz nadszedł czas na pochwalenie się swoim żywiołem. Sensei zasiadł za biurkiem, wziął kartkę po czym zaczął zapisywać wszystkie żywioły danych osób. Na ostatku był mój szereg wymieniając kolejno żywioły:
- Ogień!
- Woda!
- Ziemia!
- Wiatr! – krzyknęłam zadowolona bo jako jedyna miałam ten żywioł, słyszałam że podobno jest mało spotykany więc cieszyłam się z tego że go posiadam. Podniosłam triumfalnie pięść do góry po czym uśmiechnęłam się szeroko. Następnie sensei zaczął odczytywać drużyny, ja nie należałam do żadnej ponieważ miałam indywidualne, szybkie nauczanie by przechytrzyć mojego wroga. Po wyczytaniu drużyn mogłam iść spokojnie z zajęć. Gdy wyszłam na zewnątrz, spojrzałam przed siebie i zauważyłam tam blondyna który siedział na huśtawce. Podeszłam do niego bliżej po czym spostrzegłam że śpi, postanowiłam coś z tym zrobić:
- Naruto!!!! – krzyknęłam po czym niebieskooki aż podskoczył na drzewo chwytając kunai w dłoń i poszukując źródła tego głośnego dźwięku rozglądał się wokoło. Po chwili już wiedział kto był taki dowcipny.
- Miyuu!! – odkrzyknął lądując naprzeciw mnie, lecz gniew szybko mu minął ponieważ bardzo ale to bardzo chciał się dowiedzieć jaki posiadam żywioł chakry. – A więc ?? Powiedz powiedz!
- Mam żywioł wiatru. – powiedziałam zadowolona, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Moja dziewczynka dattebyo! – krzyknął przytulając mnie bez zastanowienia po czym spoczęły na nas wszystkie oczy uczniów z akademii. A ja stałam jak wryta, nie wiedząc co odpowiedzieć i uczynić.

czwartek, 6 listopada 2014

Inny a jednak ten sam świat cz. 2

Witam Was :P O ile ktoś jeszcze tu zagląda :) Postanowiłam że jednak opublikuje cały one shot z tej serii :) Mam zamiar jeszcze napisać nową notkę by jakoś rozweselić fanów NS po tych wrednych spoilerach itp itd... A więc zapraszam na kolejny rozdział :D


- Eeeee… - zaczęłam się jąkać, chyba byłam pod wpływem wielkiego szoku bo zawsze gadałam jak najęta i nie zdarzało mi się nie wydobyć dźwięku z siebie. Ale po chwili wydobyłam z siebie piskliwy, przenikliwy dźwięk. – Naruto!
- Skąd wiesz jak mam na imię? – zapytał zdziwiony, robiąc zaciekawioną minę.
- Wiesz… - zaczęłam nie wiedząc jak wytłumaczyć to zjawisko. – Nie jestem stąd ale bardzo dobrze Cię znam.
- Nadal nie rozumiem. – powiedział drapiąc się za głową, jak to miał w zwyczaju.
- Ehhh. – westchnęłam i zaczęłam swoją wypowiedź, wiedząc że i tak blondyn nie zrozumie ani słowa mojej wypowiedzi. – A więc Naruto, nie jestem stąd jak już wspomniałam. Żyje w świecie rzeczywistym, realnym. Nie wiem jak tu się znalazłam jedynie mogę się domyślić. Przed przybyciem tu, u mnie w okolicach pojawił się czerwony księżyc – myślę że mogło to być Tsukuyomi.
- Madara?!
- Nie wiem kto je utworzył… - powiedziałam biorąc na ręce Kurumę, który patrzył na moją zaniepokojoną twarz. Natomiast ja spojrzałam w oczy niebieskookiego i rzekłam – Muszę dowiedzieć się jak mam się stąd wydostać.
- Pomogę Ci, ja zawsze… - blondyn nie dokończył swojej wypowiedzi, ponieważ został przyprawiony o niezły ból. A sprawczynią tego wszystkiego była oczywiście różowowłosa kunoichi o lśniących zielonych oczach tak jak moje. Ubrana w czerwony t-shirt, szarą spódnicę oraz czarne legginsy.  
- Naruto! – krzyknęła łapiąc Uzumakiego ponownie za ucho. – Już dawno miałeś być u Tsunade-sama!
- Ssakura-chann… - westchnął, po czym chwycił się za bolącą część ciała. – Boli!
- Sakura? Przepraszam to moja wina. – powiedziałam chcąc załagodzić sytuacje. Po czym podeszłam do nich i ułożyłam swoją dłoń na dłoni Haruno by dać jej znak aby nie zadawała już bólu blondynowi.- Nie jesteśmy stąd i chciałam zapytać Naruto jak mam wrócić do domu.
- Do jakiej wioski? – zapytała mierząc mnie wzrokiem, ponieważ brakowało jej jednej rzeczy w moim ubiorze.- Jesteś geninem?
- Nie jestem z Konohy ani z innej wioski z tego świata. – powiedziałam smutnym głosem, głaszcząc swojego kotka.
- Rozumiem… - powiedziała przykładając palec do podbródka, i intensywnie nad czymś zaczęła rozmyślać. – A tak w ogóle jak masz na imię?
- No właśnie ? – wtrącił się Naruto, stając obok Haruno.
- Jestem Miyuu. – powiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha, po czym przedstawiłam futrzaka unosząc go do góry. – A to jest Kuruma.
- O jaki słodki ….. królikot? – zapytał Uzumaki podkładając palec pod pyszczek zwierzęcia, po czym został on dość mocno uszczypnięty. – Boli!!
- No to chodźmy do Tsunade, może ona coś nam o tym powie. – zaproponowała radośnie Haruno po czym zaczęliśmy podążać pod budynek Kage.
Mijaliśmy wiele budynków które pamiętałam z anime, jak na przykład Ichiraku Ramen, dom Sakury, a następnie dom Naruto. Także niektóre osoby były mi znajome, fajnie było się znaleźć w takim miejscu jak Konoha. Ale także tęskniłam już za domem, nie wiem ile czasu minęło i jak na moją nieobecność zareagują rodzice. Po chwili dotarliśmy pod wielki, zasłużony budynek. Był koloru czerwono-żółtego, ułożony przed wyrytymi w skale twarzami Hokage. A na środku budynku widniał znak ognia. Naruto otworzył wielkie skrzypiące wrota, po czym przepuścił nas w drzwiach a sam przeszedł za nami. Podążaliśmy schodami do góry aż dotarliśmy pod drzwi Hokage Wioski Ukrytej w liściach. Haruno uniosła dłoń po czym zakołatała trzy razy w drewniany materiał, po chwili usłyszeliśmy dość znane mi słowa:
- Wejść!
Po zezwoleniu na wejście, różowowłosa przekręciła klamkę w drzwiach po czym wtargnęliśmy do środka. Zrobiliśmy kilka kroków i zatrzymaliśmy się zaraz przed biurkiem Hokage, która patrzyła w naszą stronę a dokładnie moją. Pierwszy rozmowę zaczął blondyn:
- Baa-chan! Stało się coś?! – zapytał zakładając ręce za głowę, robiąc przy tym lekceważącą minę. Ani się nie obejrzałam a Naruto leżał już za oknem w kontenerze ze śmieciami. Szybko podbiegłam do okna sprawdzając czy nic się mu nie stało, a w tym samym momencie Sakura, trzymała Tsunade by nie zrobiła jeszcze jakiegoś głupstwa.
- A kim Ty w ogóle jesteś?! – krzyknęła do mnie, po czym przeszły mnie ciarki. Bałam się odwrócić za siebie, bo nie chciałam podzielić losu blondyna. Lecz zdobyłam się na odwagę, i stanęłam na baczność tak samo jak Kuruma na moim ramieniu.
- Jestem Miyuu, a to Kuruma! – krzyknęłam przestawiając siebie i zwierzę, nadal nie wykonując żadnego gwałtownego ruchu.
- Miyuu nie jest stąd. – powiedziała zielonooka, puszczając swoją blondwłosą mentorkę, która zasiadła w fotelu.
- Być może była przypadkową osobą którą wciągnęło Tsukuyomi. – dopowiedział blondyn który ponownie przybył do gabinetu Kage.
- Nie wiem czy to jest jakiś trop ale mam na sobie bransoletę, której nie da się zdjąć. – powiedziałam ukazując przedmiot spoczywający powyżej łokcia.
- Być może ten przedmiot będzie Ci potrzebny żeby wrócić do swojego świata. – stwierdziła blondynka przyglądając się obiektowi. Po czym oświadczyła – Póki nie będziesz mogła wrócić do swojego miejsca będziesz uczęszczać do akademii ninja.
- Że co!? Czemu?! – krzyknęłam nie wiedząc czemu mam uczyć się technik skoro jestem zwykłym człowiekiem nie posiadającym chakry. Chyba że teraz już mam takie moce.
- Ponieważ gdy nadejdzie ten czas, będziesz musiała się zmierzyć zapewne z przeciwnikiem. – odpowiedziała Tsunade, odwracając się na fotelu w stronę okna. – A teraz wyjdźcie!
Wyszliśmy szybko z pomieszczenia i ponownie znaleźliśmy się przed nim.  W drodze na zewnątrz nie odezwałam się ani słowem, myślałam nad słowami Tsunade: „ Będziesz musiała zmierzyć się z przeciwnikiem”. Bałam się, pewnie że się bałam i to jak. Sama miałam się zmierzyć z przeciwnikiem nie znając go nawet dobrze. Tą ciszę która panowała przerwał blondyn stając naprzeciw mnie, i mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu zapytał:
- Czym się przejmujesz?
- Będę musiała walczyć przeciwko komuś. – szepnęłam wlepiając wzrok w dół. Czułam wielki niepokój, który narastał z każdą chwilą. Mało brakowało a rozpłakała bym się tam na środku placu. Spojrzałam na nich ponownie po czym ominęłam tą dwójkę i pobiegłam przed siebie a za mną podążał kot. Nie wiedziałam dokąd biegnę, mijałam wielu shinobi, dzieci wraz z rodzicami. Co chwilę obracałam się do tyłu patrząc czy ktoś za mną nie podąża. Po upływie 15 minut byłam wyczerpana, postanowiłam odpocząć więc weszłam do pobliskiego baru tego w którym podawali najlepszy w świecie ramen. Zasiadłam przy stoliku, i oparłam łokcie o blat stołu.
- Dzień Dobry panienko, podać coś? – zapytał sprzedawca, w białym fartuchu przyrządzając coś na ogniu.
- Poproszę jedno ramen. – odpowiedziałam od niechcenia, po czym zatopiłam głowę w swoich ramionach które spoczywały na blacie. Zamknęłam oczy i zaczęłam analizować całą tą sytuacje. Po chwili dostałam swoje danie, wyglądało przepysznie. Znajdowały się w nim różnego rodzaju mięsa, warzywa, i inne pyszności. Wzięłam pałeczki do rąk i zaczęłam pałaszować zupę, lecz usłyszałam za sobą bardzo dobrze znany mi głos który wchodził do Ichiraku. Był to oczywiście blondyn wraz z różowowłosą, widząc mnie od razu przysiedli się.
- Czemu tak popędziłaś dattebyo? – zapytał niebieskooki zamawiając przy tym 4 miski ramenu.
- Zapomniałam że tutaj nie mam domu. – stwierdziłam smutno, robiąc minę grymasu. – A po drugie wiem że w tej niby walce polegnę.
- Nie wolno się poddawać! – skarcił mnie Uzumaki, uderzając o blat stołu po czym popatrzył mi prostko w oczy.
- Zaczyna robić się późno… - zaalarmowała zielonooka, spoglądając na zewnątrz po czym wstała. Miała już iść ale rzuciła jeszcze parę słów na dowidzenia. – Nie przejmuj się Miyuu, dasz radę. A co do mieszkania, Naruto ma wolne łóżko, w końcu śpi sam .
- Że co?!