Ohayo! Postanowiłam dodać w ten niedzielny wieczór jednopartówkę aby umilić(albo i nie) życie :D Daję ją dziś bo nie chce żeby kolidowała mi z głównym opowiadaniem. Długo zastanawiałam się czy warto ją dodać dziś ale coś mi mówiło "dodaj" Hahahhaa xD Wiec oto ona! <fanfary> Notka może pozostawić niedosyt ale to dlatego że nie wiem co będzie dalej. Jak przeczytam drugą część tej książki< jak ją sobie kupie ;( > to napiszę kontynuacje co się dokładnie stało :) Dobra zapraszam do komentowania i czytania!
- Nie
pamiętasz mnie?
- Hę? –
westchnęłam. Niby skąd miała bym go pamiętać? Pozostałam cicho czekając na jego
odpowiedź.
- Akademia.
Mięliśmy po 8 lat, nie istniało jeszcze lekarstwo na miłość. – zaczął. – Nasze
wygłupy, zabawy, rozmowy po nocach, wymykanie się z domu by odbyć misję.
Byliśmy nierozłączni Sakura-chan.
-
Sakura-chan?! – krzyknęłam w myślach. Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła.
Uczęszczałam wtedy właśnie do akademi, skąd on o tym wie?! Mały blondyn o
niebieskich oczach z rysami na jednym i drugim policzku, czyżby to był on?
Zaczęłam płakać, moj ciało drżało, lecz mimo tego zapytałam:
- Ty jesteś
Uzumaki Naruto?
- Tak. Ten
sam idiota co lata temu. – powiedział przytulając mnie do siebie, nie
wiedziałam co robić. Cieszyłam się że przyjaciel powrócił lecz bałam się że
mogę przez niego jeszcze bardziej pogrążyć się w chorobie. Ale teraz nie bałam
się o to, oddałam uścisk, wtuliłam się w jego ciepłe ciało, czułam bicie jego
serca, które łomotało jak szalone tak samo jak i moje. Po chwili namysłu
odepchnęłam go od siebie:
- My nie
możemy Naruto.
- Jestem
wyleczony. – zaczął unosząc koszulkę ku górze, pokazując swój brzuch. Wywołał
nieco chakry na dłoni i przyłożył rękę do brzucha, w tym miejscu była pieczęć
czyli znak że jest wyleczony. – Patrz.
- Widzę, ale
ja nie jestem. – powiedziałam smutnym głosem kierując się ku wyjściu.
- Nie możesz
wyjść. – powiedział stając przed drzwiami, zagradzając mi drogę.
- Czemu?
- Kocham Cię
Sakura-chan! – krzyknął na całe pomieszczenie, a w moich oczach na nowo
zagościły łzy.
- Nie możesz
mnie kochać! – krzyknęłam, omijając go i wyskakując przez okno, wracając
pospiesznie do domu by zapomnieć o nim, o tej sytuacji, o miłości. Kolejne dni, miesiące, nie dawały mi
spokoju. Normalnie odbywałam zajęcia z Naruto lecz nie szła mi nauka. Byłam
rozkojarzona, wgapiałam się w niego a on we mnie. Miałam w sobie dziwne
uczucie, ale zarazem przyjemne. Wiedziałam co to mogło oznaczać. Dzisiejsze
zajęcia także mnie nie interesowały lecz tylko niebieskooki.
- Naruto.. -
zaczęłam.
- He?
-
Przepraszam. szepnęłam wstając i przenosząc się na łóżko. - Za wszystko.
- Nie
musisz. - odpowiedział posyłając mi swój firmowy uśmiech, także wstał i usiadł
obok mnie na tyle blisko, by pojawiły się wypieki na mojej twarzy.
- Czuje się
winna.
- Dlaczego?
- Od zawsze
byłam dla ciebie niemiła. - szepnęłam mówiąc mu o wszystkim. - Przepraszam, ale
po tym kazali mi zapomnieć, o Tobie, wiosce, wszystkim...
- Daj
spokój. I tak Cię kocham. - powiedział przybliżając dłonią moją twarz do jego
ust. Musnął mnie lekko w policzek, było to dla mnie bardzo przyjemne uczucie,
poczułam przyjemne ciepło w środku i ujrzałam jego lekko dostrzegalny rumieniec.
Uśmiechnęłam się do niego po czym odezwałam się:
- Nie możesz
mnie kochać, jesteś uleczony.
- Nie
jestem.
Nie jest?!
Jakim cudem przecież ma pieczęć! Dlaczego mnie okłamywał! Czyżby dla mojego
dobra? Miałam wtedy wielki mętlik w głowie, lecz wszystko by to wyjaśniało.
- Że co?
- Pieczęć
jest łatwa do podrobienia. - zaczął trzymając dłoń na swoim brzuchu. - A poza
tym Jirayia-sensei dał mi zwój na którym
było jutsu do falsyfikowania tej pieczęci.
- A
dokumenty odnośnie zabiegu?
- Fałszywe.
- powiedział z nutą goryczy w głosie, słychać było że nie chciał mnie więcej
już okłamywać. Dlatego nie nakrzyczałam na niego, starałam się go zrozumieć.
- Naruto
ja... - zaczęłam lecz nie dokończyłam ponieważ do pokoju wtargnęła mama, która
wszystko słyszała i strażnicy. Spojrzałam na blondyna, miał wyraz twarzy taki
jak zawsze, lekko uśmiechnięty. W jego oczach było widać ten blask, doskonale go
pamiętam. Zawsze później wpadaliśmy w kłopoty.
- Naruto
tak? - zakpiła mama plując przed siebie. - Masz przechlapane! Łapać go!
Całe grupy
jouninów jak i chuuninów, wtargnęły do pomieszczenia w którym przebywaliśmy.
Byłam w szoku stałam jak sparaliżowana. Lecz widząc strażników coraz bliżej
blondyna, podbiegłam o okna po czym otworzyłam je na całą szerokość po czym
krzyknęłam do niebieskookiego:
- Naruto
wiej!
- A co z
tobą?!
- Poradzę
sobie. -powiedziałam uśmiechając się w jego stronę.
Bez dalszego
gadania, wybiegł z pokoju. Lecz widziałam że chce wrócić, pokiwałam przecząco
głową a chwilę później jounini przytwierdzili mnie do ściany po czym jeden z
nich się odezwał do matki:
- Musimy
przyspieszyć zabieg!
Kątem oka
dostrzegłam Mine która oberwowała przerażona to całe zajście, mnie przykutą do
ściany, ich krzyczących i biegnących za chłopakiem. Lecz następnego dnia było
już gorzej, przykuli mnie do łóżka tak że nie mogłam się wogóle poruszyć. Widziałam tylko sufit, na którym za
pomocą wyobrazni namalowałam sobie uśmiechniętego blondyna i mnie u jego boku. Moje
marzenia, przerwała kuzynka, przychodząc do mnie ze skrawkiem papieru i
długopisem.
- Co chcesz?
Pokazała
dłońmi serce, a następnie pustą kartkę.
- Chcesz coś
napisać?
Pokiwała
twierdząco głową po czym pokazała na mnie. Z początku nie wiedziałam o co może
jej chodzić ale później zrozumiałam. Przecież ona mogła wszędzie wychodzić,
bawić się tak jak ja w wieku 8 lat.
- Wiadomość
do Naruto prawda?
Pokazała kciukiem
"ok" po czym ja wzięłam się za dyktowanie treści a ona za zapisywanie
tego na kartce. Następnie Mina, w drodze do szkoły zachaczyła o dom Uzumakiego.
Oczywiście wytłumaczyłam jej to dogłebnie i nawet narysowałam mapkę. Schowała skrawek papieru do skrzynki pocztowej
niebieskookiego a jej treść była następująca:
„ Naruto o 19 mam mieć
zabieg, proszę ratuj mnie. Chce być z Tobą
na zawsze.- Kocham Cię.”
Była już 18
a niebieskookiego nadal nie było, miałam wielką nadzieję zę przyjdzie po mnie.
Że jego słowa "kocham cię" nie były puste. Usłyszałam skrzypienie
drzwi, a w nich znów stanęła Mina tym razem determinacje miała wyrytą na
twarzy. Podeszła do mnie, zaczęła rozwiązywać sznury, jak i zrywać wszelakie
pieczęcie. Nie miałam pojęcia dlaczego nie aktywowało się jutsu ani czemu bomby
nie wybuchały. Czyżby były fałszywe?
- Mina
będziesz miała kłopoty! - krzyknęłam lecz poczułam że jestem już wolna. Czerwonooka
całkowicie mnie uwolniła ale mój krzyk przywołał mamę i strażników. Gwałtownie
wstałam, czułam że mogę zrobić wszystko. To uczucie dawało mi siłe. Złożyłam
ręce w odpowiednią kombinacje, i utworzyłam dwa klony. Wyjęłam kunai tak samo
jak i repliki. W myślach wyobraziłam sobie Uzumakiego, po czym pobiegłam w
stronę jouninów zadając im potężne ciosy. Nie pochwaliłam się, byłam sławna co
do ilości siły w moim drobnym ciałku.
- Sakura
opanuj się! - krzyczała matka łapiąc się za głowę lecz ja nie przestawałam. Utworzyłam
kulkę zielonej chakry na dłoni i wymierzyłam w strażnika.
- LAsergan!
Niestety mój
atak okazał się niecelny, wtem usłyszałam za sobą tłukące się szkło. Gdy
chciałam zobaczyć kto to jeden ze strażników przyparł mnie do ściany. Lecz
kątem oka, zauważyłam że to mój ukochany blondyn który już załatwił 3 jouninów.
- Rasengan!-
krzyknął odpychając mnie od strażnika, i zadając mu potężny atak w brzuch.
- Naruto..
- Uciekajmy
Sakura-chan.- powiedział łapiąc mnie z dłoń. Poczułam wtedy ciepło bijące do niego,
jego siłę jak i determinacje. Podbiegliśmy oboje do okna, lecz mama w ostatnim
momencie chwyciła mnie za włosy.
- Zostaw! -
krzyknęłam wyrywając się do przodu, opaowując łzy. Widziałam wściekłość
blondyna, już miał zainterweniować, gdy stało się coś niesamowitego.
- Puśćcie
ich!
Nie
wierzyłam... Mina właśnie sie odezwała, jednak nie miała problemów ze zdrowiem
lecz posiadała wewnętrzną blokadę emocjonalną. Łzy popłynęły mi z oczu.
- Mina... -
szepnęłam. Chciałam do niej podejść, przytulić, czuć jej bliskość, ale
wiedziałam że byłby to błąd.
- Nie ma za
co. - powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha, biorąc kunai który leżał na
biurku. Podbiegła w naszym kierunku, podskoczyła po czym odcięła kawałek moich
włosów by uwolnić mnie od matki. Spojrzałam na nią ten ostatni raz i
wyskoczyłam za niebieskookim. Biegliśmy co tchu przez uliczki Konohy, park, aż
dotarliśmy do bramy miasta lecz nawet z tamtej strony nadbiegali strażnicy.
Poza wioską liścia nie było obowiązku leczenia więc to jedyne wyjście. Bałam
się. Uzumaki stanął na przeciw mnie co bardzo mnie zdziwiło, po chwili mocno
mnie przytulił. Po paru sekundach lekko go odepchnęłam i zapytałam:
- Co robimy
Naruto? - szepnęłam nie wiedząc co czynić.
- Ja coś
zrobię, uratuje cię. - powiedział po czym musnął moje usta, raz, drugi. Czułam
się jak w niebie, ale chciałam więcej. Mimo tego że jounini biegli w szybkim
tępie, chciałam nacieszyć się jego obecnością- w końcu. Przybliżyłam się jak
najbliżej niego, złączając się z nim w głębszym pocałunku. Tą czynność
przerwali mi strażnicy którzy byli już niedaleko. Naruto stwierdził że nie damy
rady uciec, oni byli z każdej strony.
- Łapać ich!
- krzyknął jeden z chuuniów.
Spojrzałam
na blondyna, jego błękitne oczy stały się teraz żółte z czarną poziomą kreską
pośrodku. Na powiekach pojawił się odcień pomarańczowy. Nie znałam tej
techniki, musiał się jej nauczyć pod okiem Jirayi o którym tyle opowiadał.
- Sage mode.
- powiedział jakby czytał w moich myślach, po czym uśmiechnął się. Wyglądał
prześlicznie. Byliśmy już otoczeni z każdej strony, niebieskooki popatrzył na
mnie, stworzył klona i powiedział:
- Nigdy Cię
nie zapomnę.
- Musimy
uciec razem! - krzyknęłam a z oczu polały się łzy.
- Mój klon
pomoże przeskoczyć Ci przez bramę, tam nie ma strażników. - powiedział
uśmiechając się do mnie tak jak zawsze.
- Ale
Naruto... A ty?
- Dołączę do
Ciebie później.- zaczął i pomyślał - "O ile wrócę żywy".
- Ale...-
zaczęłam widząc strażników przed nami, wtem klon blondyna ujął mnie w talii i
przeskoczył przez bramę, stawiając nie na drzewie, po czym rozpłynął się w
gęstej mgle.
- Biegnij!
Nie odwracaj się! - krzyknął. To były jego ostatnie słowa na pożegnanie. Zrobiłam
tak jak kazał, biegłam, skakałam z jednej gałęzi na drugą. Chciałam jak
najdalej uciec, ale z nim...
Teraz nadal
biegnę...
Ale on do
mnie nie dotarł...
Kiedyś mnie
znajdzie...
O ile
przeżył, spotkam go w przyszłości...
CDN…
Pierwsza!
OdpowiedzUsuń~Piękne!!! Mam nadzieję, że Naruto przeżyję i że kiedyś w końcu będą razem! :)
OdpowiedzUsuńCudny koniec ;)
Notka przepiękna. Nie wiem co napisać. Oj zostawiłaś niedosyt i do bardzo duży. Czekam na nexta. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDużo błedów... za dużo... pozatym "tempie" nie "tępie"...
OdpowiedzUsuń