niedziela, 12 maja 2013

Biegnij Sakura-chan cz. 2


Ohayo! Postanowiłam dodać w ten niedzielny wieczór jednopartówkę aby umilić(albo i nie) życie :D Daję ją dziś bo nie chce żeby kolidowała mi z głównym opowiadaniem. Długo zastanawiałam się czy warto ją dodać dziś ale coś mi mówiło "dodaj" Hahahhaa xD Wiec oto ona! <fanfary> Notka może pozostawić niedosyt ale to dlatego że nie wiem co będzie dalej. Jak przeczytam drugą część tej książki< jak ją sobie kupie ;( > to napiszę kontynuacje co się dokładnie stało :) Dobra zapraszam do komentowania i czytania! 



- Nie pamiętasz mnie?
- Hę? – westchnęłam. Niby skąd miała bym go pamiętać? Pozostałam cicho czekając na jego odpowiedź.
- Akademia. Mięliśmy po 8 lat, nie istniało jeszcze lekarstwo na miłość. – zaczął. – Nasze wygłupy, zabawy, rozmowy po nocach, wymykanie się z domu by odbyć misję. Byliśmy nierozłączni Sakura-chan.
- Sakura-chan?! – krzyknęłam w myślach. Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła. Uczęszczałam wtedy właśnie do akademi, skąd on o tym wie?! Mały blondyn o niebieskich oczach z rysami na jednym i drugim policzku, czyżby to był on? Zaczęłam płakać, moj ciało drżało, lecz mimo tego zapytałam:
- Ty jesteś Uzumaki Naruto?
- Tak. Ten sam idiota co lata temu. – powiedział przytulając mnie do siebie, nie wiedziałam co robić. Cieszyłam się że przyjaciel powrócił lecz bałam się że mogę przez niego jeszcze bardziej pogrążyć się w chorobie. Ale teraz nie bałam się o to, oddałam uścisk, wtuliłam się w jego ciepłe ciało, czułam bicie jego serca, które łomotało jak szalone tak samo jak i moje. Po chwili namysłu odepchnęłam go od siebie:
- My nie możemy Naruto.
- Jestem wyleczony. – zaczął unosząc koszulkę ku górze, pokazując swój brzuch. Wywołał nieco chakry na dłoni i przyłożył rękę do brzucha, w tym miejscu była pieczęć czyli znak że jest wyleczony. – Patrz.
- Widzę, ale ja nie jestem. – powiedziałam smutnym głosem kierując się ku wyjściu.
- Nie możesz wyjść. – powiedział stając przed drzwiami, zagradzając mi drogę.
- Czemu?
- Kocham Cię Sakura-chan! – krzyknął na całe pomieszczenie, a w moich oczach na nowo zagościły łzy.
- Nie możesz mnie kochać! – krzyknęłam, omijając go i wyskakując przez okno, wracając pospiesznie do domu by zapomnieć o nim, o tej sytuacji, o miłości. Kolejne dni, miesiące, nie dawały mi spokoju. Normalnie odbywałam zajęcia z Naruto lecz nie szła mi nauka. Byłam rozkojarzona, wgapiałam się w niego a on we mnie. Miałam w sobie dziwne uczucie, ale zarazem przyjemne. Wiedziałam co to mogło oznaczać. Dzisiejsze zajęcia także mnie nie interesowały lecz tylko niebieskooki.
- Naruto.. - zaczęłam.
- He?
- Przepraszam. szepnęłam wstając i przenosząc się na łóżko. - Za wszystko.
- Nie musisz. - odpowiedział posyłając mi swój firmowy uśmiech, także wstał i usiadł obok mnie na tyle blisko, by pojawiły się wypieki na mojej twarzy.
- Czuje się winna.
- Dlaczego?
- Od zawsze byłam dla ciebie niemiła. - szepnęłam mówiąc mu o wszystkim. - Przepraszam, ale po tym kazali mi zapomnieć, o Tobie, wiosce, wszystkim...
- Daj spokój. I tak Cię kocham. - powiedział przybliżając dłonią moją twarz do jego ust. Musnął mnie lekko w policzek, było to dla mnie bardzo przyjemne uczucie, poczułam przyjemne ciepło w środku i ujrzałam jego lekko dostrzegalny rumieniec. Uśmiechnęłam się do niego po czym odezwałam się:
- Nie możesz mnie kochać, jesteś uleczony.
- Nie jestem.
Nie jest?! Jakim cudem przecież ma pieczęć! Dlaczego mnie okłamywał! Czyżby dla mojego dobra? Miałam wtedy wielki mętlik w głowie, lecz wszystko by to wyjaśniało.
- Że co?
- Pieczęć jest łatwa do podrobienia. - zaczął trzymając dłoń na swoim brzuchu. - A poza tym Jirayia-sensei dał mi  zwój na którym było jutsu do falsyfikowania tej pieczęci.
- A dokumenty odnośnie zabiegu?
- Fałszywe. - powiedział z nutą goryczy w głosie, słychać było że nie chciał mnie więcej już okłamywać. Dlatego nie nakrzyczałam na niego, starałam się go zrozumieć.
- Naruto ja... - zaczęłam lecz nie dokończyłam ponieważ do pokoju wtargnęła mama, która wszystko słyszała i strażnicy. Spojrzałam na blondyna, miał wyraz twarzy taki jak zawsze, lekko uśmiechnięty. W jego oczach było widać ten blask, doskonale go pamiętam. Zawsze później wpadaliśmy w kłopoty.
- Naruto tak? - zakpiła mama plując przed siebie. - Masz przechlapane! Łapać go!
Całe grupy jouninów jak i chuuninów, wtargnęły do pomieszczenia w którym przebywaliśmy. Byłam w szoku stałam jak sparaliżowana. Lecz widząc strażników coraz bliżej blondyna, podbiegłam o okna po czym otworzyłam je na całą szerokość po czym krzyknęłam do niebieskookiego:
- Naruto wiej!
- A co z tobą?!
- Poradzę sobie. -powiedziałam uśmiechając się w jego stronę.
Bez dalszego gadania, wybiegł z pokoju. Lecz widziałam że chce wrócić, pokiwałam przecząco głową a chwilę później jounini przytwierdzili mnie do ściany po czym jeden z nich się odezwał do matki:
- Musimy przyspieszyć zabieg!
Kątem oka dostrzegłam Mine która oberwowała przerażona to całe zajście, mnie przykutą do ściany, ich krzyczących i biegnących za chłopakiem. Lecz następnego dnia było już gorzej, przykuli mnie do łóżka tak że nie mogłam się wogóle  poruszyć. Widziałam tylko sufit, na którym za pomocą wyobrazni namalowałam sobie uśmiechniętego blondyna i mnie u jego boku. Moje marzenia, przerwała kuzynka, przychodząc do mnie ze skrawkiem papieru i długopisem.
- Co chcesz?
Pokazała dłońmi serce, a następnie pustą kartkę.
- Chcesz coś napisać?
Pokiwała twierdząco głową po czym pokazała na mnie. Z początku nie wiedziałam o co może jej chodzić ale później zrozumiałam. Przecież ona mogła wszędzie wychodzić, bawić się tak jak ja w wieku 8 lat.
- Wiadomość do Naruto prawda?
Pokazała kciukiem "ok" po czym ja wzięłam się za dyktowanie treści a ona za zapisywanie tego na kartce. Następnie Mina, w drodze do szkoły zachaczyła o dom Uzumakiego. Oczywiście wytłumaczyłam jej to dogłebnie i nawet narysowałam mapkę.  Schowała skrawek papieru do skrzynki pocztowej niebieskookiego a jej treść była następująca:
                        „ Naruto o 19 mam mieć zabieg, proszę ratuj mnie. Chce być z Tobą
                                                        na zawsze.- Kocham Cię.”
Była już 18 a niebieskookiego nadal nie było, miałam wielką nadzieję zę przyjdzie po mnie. Że jego słowa "kocham cię" nie były puste. Usłyszałam skrzypienie drzwi, a w nich znów stanęła Mina tym razem determinacje miała wyrytą na twarzy. Podeszła do mnie, zaczęła rozwiązywać sznury, jak i zrywać wszelakie pieczęcie. Nie miałam pojęcia dlaczego nie aktywowało się jutsu ani czemu bomby nie wybuchały. Czyżby były fałszywe?
- Mina będziesz miała kłopoty! - krzyknęłam lecz poczułam że jestem już wolna. Czerwonooka całkowicie mnie uwolniła ale mój krzyk przywołał mamę i strażników. Gwałtownie wstałam, czułam że mogę zrobić wszystko. To uczucie dawało mi siłe. Złożyłam ręce w odpowiednią kombinacje, i utworzyłam dwa klony. Wyjęłam kunai tak samo jak i repliki. W myślach wyobraziłam sobie Uzumakiego, po czym pobiegłam w stronę jouninów zadając im potężne ciosy. Nie pochwaliłam się, byłam sławna co do ilości siły w moim drobnym ciałku.
- Sakura opanuj się! - krzyczała matka łapiąc się za głowę lecz ja nie przestawałam. Utworzyłam kulkę zielonej chakry na dłoni i wymierzyłam w strażnika.
- LAsergan!
Niestety mój atak okazał się niecelny, wtem usłyszałam za sobą tłukące się szkło. Gdy chciałam zobaczyć kto to jeden ze strażników przyparł mnie do ściany. Lecz kątem oka, zauważyłam że to mój ukochany blondyn który już załatwił 3 jouninów.
- Rasengan!- krzyknął odpychając mnie od strażnika, i zadając mu potężny atak w brzuch.
- Naruto..
- Uciekajmy Sakura-chan.- powiedział łapiąc mnie z dłoń. Poczułam wtedy ciepło bijące do niego, jego siłę jak i determinacje. Podbiegliśmy oboje do okna, lecz mama w ostatnim momencie chwyciła mnie za włosy.
- Zostaw! - krzyknęłam wyrywając się do przodu, opaowując łzy. Widziałam wściekłość blondyna, już miał zainterweniować, gdy stało się coś niesamowitego.
- Puśćcie ich!
Nie wierzyłam... Mina właśnie sie odezwała, jednak nie miała problemów ze zdrowiem lecz posiadała wewnętrzną blokadę emocjonalną. Łzy popłynęły mi z oczu.
- Mina... - szepnęłam. Chciałam do niej podejść, przytulić, czuć jej bliskość, ale wiedziałam że byłby to błąd.
- Nie ma za co. - powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha, biorąc kunai który leżał na biurku. Podbiegła w naszym kierunku, podskoczyła po czym odcięła kawałek moich włosów by uwolnić mnie od matki. Spojrzałam na nią ten ostatni raz i wyskoczyłam za niebieskookim. Biegliśmy co tchu przez uliczki Konohy, park, aż dotarliśmy do bramy miasta lecz nawet z tamtej strony nadbiegali strażnicy. Poza wioską liścia nie było obowiązku leczenia więc to jedyne wyjście. Bałam się. Uzumaki stanął na przeciw mnie co bardzo mnie zdziwiło, po chwili mocno mnie przytulił. Po paru sekundach lekko go odepchnęłam i zapytałam:
- Co robimy Naruto? - szepnęłam nie wiedząc co czynić.
- Ja coś zrobię, uratuje cię. - powiedział po czym musnął moje usta, raz, drugi. Czułam się jak w niebie, ale chciałam więcej. Mimo tego że jounini biegli w szybkim tępie, chciałam nacieszyć się jego obecnością- w końcu. Przybliżyłam się jak najbliżej niego, złączając się z nim w głębszym pocałunku. Tą czynność przerwali mi strażnicy którzy byli już niedaleko. Naruto stwierdził że nie damy rady uciec, oni byli z każdej strony.
- Łapać ich! - krzyknął jeden z chuuniów.
Spojrzałam na blondyna, jego błękitne oczy stały się teraz żółte z czarną poziomą kreską pośrodku. Na powiekach pojawił się odcień pomarańczowy. Nie znałam tej techniki, musiał się jej nauczyć pod okiem Jirayi o którym tyle opowiadał.
- Sage mode. - powiedział jakby czytał w moich myślach, po czym uśmiechnął się. Wyglądał prześlicznie. Byliśmy już otoczeni z każdej strony, niebieskooki popatrzył na mnie, stworzył klona i powiedział:
- Nigdy Cię nie zapomnę.
- Musimy uciec razem! - krzyknęłam a z oczu polały się łzy.
- Mój klon pomoże przeskoczyć Ci przez bramę, tam nie ma strażników. - powiedział uśmiechając się do mnie tak jak zawsze.
- Ale Naruto... A ty?
- Dołączę do Ciebie później.- zaczął i pomyślał - "O ile wrócę żywy".
- Ale...- zaczęłam widząc strażników przed nami, wtem klon blondyna ujął mnie w talii i przeskoczył przez bramę, stawiając nie na drzewie, po czym rozpłynął się w gęstej mgle.
- Biegnij! Nie odwracaj się! - krzyknął. To były jego ostatnie słowa na pożegnanie. Zrobiłam tak jak kazał, biegłam, skakałam z jednej gałęzi na drugą. Chciałam jak najdalej uciec, ale z nim...
Teraz nadal biegnę...
Ale on do mnie nie dotarł...
Kiedyś mnie znajdzie...
O ile przeżył, spotkam go w przyszłości...
CDN…

4 komentarze:

  1. ~Piękne!!! Mam nadzieję, że Naruto przeżyję i że kiedyś w końcu będą razem! :)
    Cudny koniec ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka przepiękna. Nie wiem co napisać. Oj zostawiłaś niedosyt i do bardzo duży. Czekam na nexta. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo błedów... za dużo... pozatym "tempie" nie "tępie"...

    OdpowiedzUsuń