poniedziałek, 1 grudnia 2014

Inny a jednak ten sam świat cz. 5

Przepraszam że w ostatnią sobotę nie było notki ale niestety brakło mi internetu :P



- Sakura! Weź sobie trochę mojej chakry! To Ci pomoże! – krzyknęłam na co ona zrobiła wielkie zdziwione oczy.

- Że co? Ty nie możesz Ty musisz pokonać Madare.

- Sama tego nie zrobię jest zbyt silny. Potrzebuje Naruto i Ciebie i innych. – powiedziałam opanowując łzy.

- Naruto może nie przeżyć a Ty musisz mieć chakre! – krzyknęła patrząc na niego a później na mnie.

- Nie przeżyje tego jeżeli nie będziecie razem!

- He?

- Sakura-chan to widać Ty go kochasz! Inaczej nie robiła byś tyle dla niego! – krzyknęłam jej w twarz. Musiałam czekać chwilę na jej reakcje ponieważ wiedziałam że bardzo ją to zdziwi. Przez parę minut nie wydobyła z siebie ani słowa lecz nagle wykrztusiła:

- Skąd wiesz?

- To widać, nie musisz zaprzeczać – powiedziałam spokojniej, po czym spojrzałam na spokojną twarz blondyna. Haruno położyła swoje dłonie na moich po czym zaczęła pobierać nieco mojej chakry by uratować niebieskookiego.  – Wiesz nie sztuką jest się w nim zakochać…. W moim świecie Naruto jest ideałem chłopaka jakiego chciałaby mieć każda dziewczyna.

- Serio? – zapytała różowowłosa niedowierzając w moją wypowiedź.

- Pewnie. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie, miałam jeszcze coś dodać ale poczułam jak ciało Uzumakiego zaczyna drżeć. – Sakura co się dzieje?!

- Odsuń się. – powiedziała stanowczo po czym ułożyła głowę na klatce piersiowej blondyna, była przerażona. Oddychał ale nie równomiernie, postanowiła zrobić mu RKO widziałam to w jej oczach że za wszelką cenę chce go uratować. Patrzyłam na jej poczynania, raz za razem jej usta spotykały się z jego. W końcu ułożyła dłonie na jego brzuchu, po czym „wsadziła w niego” całą swoją chakrę. Po chwili usiadła wyczerpana na nogach, a że była słaba zachwiała się po czym jej dłoń niefortunnie ucisnęła lekko dłoń blondyna. Spojrzała na niego, w jej oczach gromadziły się łzy, mimo tego że opanowała jego oddech. Złapała go za rękę i nie chciała puścić.

- Sakura już wszystko z nim w porządku? – zapytałam podchodząc do tej dwójki.

- Jak na razie tak. – powiedziała uśmiechając się i dodała. – Po upływie 15 minut zobaczymy co się stanie.

Czekałyśmy w napięciu, co przyniesie nam te najbliższe 15 minut. Bez przerwy monitorowałyśmy stan niebieskookiego, nie spuszczałyśmy go z oczu. Haruno nadal trzymała go za rękę, jakby chciała wesprzeć go swoją obecnością. Bardzo mi się to podobało, niby taka niedostępna ale w niebezpiecznych sytuacjach umie zatroszczyć się o innych , bliskich jej sercu. Nagle Naruto poruszył się, nie wiedziałyśmy czy to znowu te drgawki czy tak naprawdę jego ciało wraca do życia. Lecz to chyba była ta druga opcja, ponieważ zauważyłyśmy że blondyn ścisnął lekko dłoń Haruno.

- On się budzi! – krzyknęłam z radości, po czym czekałam na dalszy rozwój sytuacji.

- Naruto wstawaj… - powiedziała różowowłosa, i z jej oczu zaczęły sączyć się słone łzy szczęścia. Jedna za drugą spadały na twarz blondyna. Po upływie 4 minut niebieskooki mógł poruszać się coraz bardziej, więc otworzył on lekko oczy po czym spojrzał na Haruno.

- Sakura-…….chan…. – wykrztusił. Widać było że mówienie sprawia mi dużo bólu. Widocznie jeszcze upłynęło za mało czasu by mógł powrócić do „dobrego” stanu.

- Nic nie mów, musisz odpoczywać. – ponagliła go kunoichi. Lecz nie mogąc wytrzymać emocji, przytuliła się do niebieskookiego.

OCZAMI SAKURY

Przytuliłam go, czułam jego jeszcze lekko zimną skórę. Nie chciałam go już puścić nie chce go stracić, jest dla mnie prawdziwym przyjacielem, Niee on jest jedyną moją miłością! Kocham go całym swoim sercem! Czuje jak moje serce szybko bije, to on sprawia że tak się czuje. Nigdy nie czułam czegoś takiego do Sasuke. Wyraźnie czułam także szybsze bicie jego serca, spojrzałam na niego, był cały czerwony. Heh mój idiota. – pomyślałam w duchu po czym bardziej wtuliłam się w obolałego blondyna. Po chwili poczułam we włosach coś ciepłego, spojrzałam w prawo to była jego ręka która głaskała mnie po włosach bym się uspokoiła. Postanowiłam się pozbierać, i szybko powróciłam do wcześniejszej pozycji klęczącej.

MOIMI OCZAMI

- Piękna scenka. – powiedziałam ocierając łzy które ściekały mi z oczu, lecz spojrzałam w górę. Nade mną był Madara, wyciągnęłam ręce nad siebie po czym zrobiłam energiczny rozmach, jakbym odbijała się skrzydłami o podłoże. W ten sposób nawet nie wiedząc stworzyłam barierę ochronną, która i tak bardzo ucierpiała po spotkaniu z wrogiem, chociaż zadał on tylko jeden cios. Popatrzyłam na pole bitwy, wszyscy dawali z siebie wszystko. Lecz była jedna rzecz która mnie zaciekawiła, tam na polu bitwy ktoś zamienił się we mnie. Gdy postać odwróciła się, wiedziałam już kto był na tyle pomysłowy. – Kuruma!

- Miyuu? – zapytał głos w mojej głowie, który należał do mojego kota. – Gdzie jesteś?

- W barierze, tej takiej zielonej za tobą! – krzyknęłam wymachując rękami i nogami.

- Aaaaaaa – westchnął – No to ja idę dalej walczyć!

- Czuje się ignorowana Kuruma dattebyo! Ty nie możesz walczyć!- pokręciłam przecząco głową.

- Czemu?

- Nie chce zostać sama! Nie chce Cię stracić! – krzyknęłam ponownie, po czym zaczęły po moich policzkach spływać kryształowe łzy.

- Zrobię wszystko Miyuu, żebyś mogła się stąd wydostać. – powiedział uśmiechając się i dodał – Nawet mogę za Ciebie umrzeć.

- Nie rób tego! – krzyknęłam, lecz na marne ponieważ stał on już naprzeciw Madary. Który jednym ruchem zadał mu wielkie obrażenia, ale widziałam że pazur Kurumy nie zagoił się na jego ciele. Przecisnęłam się przez barierę po czym pobiegłam jak najszybciej w stronę mojego kota. Gdy już przybyłam na miejsce przytuliłam go mocno do siebie i spojrzałam na wroga który się odezwał:

- Myślisz że pokonasz mnie?! Jesteś tylko małą dziewczynką, która wplątała się w moje Tsukuyomi.

- Może i jestem mała, ale mam wole walki, która równa się wszystkim Hokage! – powiedziałam zmieniając się w kota, byłam identyczna jak Kuruma. – Zaczynajmy kotku.

Jedno z nas stanęło z przodu wroga a drugie za nim, zaczęliśmy biec zgodnie z ruchem wskazówek zegara aż wytworzyliśmy okrąg, a z niego lekką mgłę. Wyskoczyliśmy równo nad niego, po czym zadaliśmy mu nas osobisty cios. – Koci pazur! Z łapek wyskoczyły pokaźne pazury które były nasączone trucizną. Kuruma przyczepił się do pleców Madary, i wbił najmocniej jak mógł wszystkie pazury. Ale później stworzył się problem, ponieważ nie mógł on odczepić się od niego. Spojrzałam na nich, Madara wziął kotka za ogon po czym gwałtownym ruchem uderzył  nim o pobliski głaz. Kuruma opadł bezwładnie na ziemię, nie ruszał się. Byłam wściekła ale również byłam w rozsypce bo nie wiedziałam co się z nim dzieje.

- Henge! – krzyknęłam po czym na powrót zmieniłam się w siebie, stworzyłam masę klonów które w swoich dłoniach trzymały rasengany. Byłam zdziwiona że udało mi się zrobić ten ruch, lecz nie żałowałam tego na pewno. Z prędkością światła znalazłam się blisko wroga, po czym rasengany zbliżone do siebie zaczęły rezonować i stawały się coraz to większe i większe. Gdy były już wystarczająco duże, zaczęłam opadać na Madarę i krzyknęłam ponownie – Odama rasentarendan!

Gdy tylko moja technika zetknęła się z ziemią, rozległ się wielki huk. Kawałki ziemi wbijały się w moje ciało, jak i w ciało Madary, któremu i tak udało się jakimś cudem uniknąć groźniejszych obrażeń. Kurz jeszcze nie zdążył opaść a ja ruszyłam do kolejnego ruchu, pobiegłam przed siebie i podcięłam nogi wrogowi, po czym wskoczyłam na pobliskie drzewo by przemyśleć co robić.

- Jutsu przywołania? – zapytałam siebie w myślach, i po chwili byłam już na ziemi. Przygryzłam swój kciuk po czym przyłożyłam go do ziemi. Lecz gdy tylko wypowiadałam formułkę i dodawałam do tego odrobinę chakry nic się nie działo. Spojrzałam w stronę Kurumy, to właśnie on był moim zwierzęciem które powinnam przywołać, powinien stać się większy prawie taki jak Gamabunta. A jednak się nie pojawił, nic się nie działo.

2 komentarze:

  1. Pierwsza!
    Rozdział pełen emocji i emocji! :D
    a tak poważnie to super ci to wyszło ;3
    Ciekawe czy uda ci sie pokonać Madare, i czy kuruma będzie żyć.
    Czekam na next i wysyłam worki weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka świetna, jak zawsze z resztą :D Przepraszamy, że wcześniej nie zajrzałyśmy, ale nie miałyśmy czasu :/ No cóż, mamy nadzieję, że wszystko dobrze się skończy :D Życzymy weny oraz pozdrawiamy Patty i Paula :)

    OdpowiedzUsuń