- Hai! – odpowiedzieli wspólnie po czym odezwał się Hokage
Wioski Liścia – Minato, Kilari powodzenia dattebayo!
- Dzięki tato. – odpowiedział blondyn a zaraz za nim Kilari
– Dziękuje.
Szli przed siebie trzymając się za ręce, Minato machnął dwa
razy rękami w poziomie przez co utworzył on mgłę. Po chwili rozproszyli się w
inne strony, po czym znowu zeszli się przed okopem. Widzieli 6 przeciwników,
nie było tak jak mówił Akio. Pomylił się o jednego człowieka, czyli mała Miyumi
będzie musiała walczyć sama.
- Kilari? Którego z nich bierzesz? – szepnął zielonooki
przybliżając się do dziewczyny.
- Hmmmm…. – Ene, due, fake….
- Ej no nie czas na wyliczanki dattebayo! – oburzył się
blondynek.
- Ok ten czerwony po prawej jest mój. – powiedziała
pokazując na postać palcem.
- Dobra to ja biorę tego obok niego.
Minato jak i Kilari podbiegli do swoich przeciwników i
zaczęła się walka, zaraz za nimi przybiegła reszta zespołu Uzumakich jak i
Akio. Minato trafił się przeciwnik który panował nad ogniem, stanął naprzeciwko
niego po czym spojrzał mu w oczy a ten utworzył wielką kulę ognia która sunęła
na zielonookiego. Ten nie bojąc się potężnej kuli, wziął głęboki oddech po czym
z całym impetem zgasił cały ten ogień jak świeczkę z tortu i uśmiechnął się
szyderczo.
- Twój ogień nic mi nie zrobi.
- Wal się dzieciaku! – krzyknął biegnąc w stronę Uzumakiego
z kunaiem.
Blondyn tupnął parę razy o ziemię, po czym spod niej
wysunęła się betonowa ściana w którą uderzył z impetem przeciwnik. Lecz tak się
tylko wydawało blondynowi, tak naprawdę to był klon. Prawdziwy wróg schował się
pod ziemią. Zielonooki nie przestawał być czujny, lecz gdy spojrzał nad siebie
poczuł jak ktoś chwyta go za kostkę i „wsuwa” pod ziemię. Przeciwnik wyskoczył
spod ziemi i na nowo uformował ognistą
kulę tym razem w mniejszej wersji. Minato obrywa jego jutsu, lecz po chwili
wyskakuje spod ziemi tak jak i jego przeciwnik. Blondyn wiedząc że ma niewielką
przewagę nad przeciwnikiem wyciąga ręce w górę po czym z nieba zaczyna padać
deszcz.
- Deszcz? – zapytał sam siebie posiadacz ognistych jutsu.
- Tak masz racje. – odpowiedział mu na pytanie blondynek. –
To deszcz.
- Ty… ty kontrolujesz pogodę?!
- Niee… - zaprzeczył po czym zauważył że jego przeciwnik
stoi w kałuży wody, uśmiechnął się szeroko po czym zaczął się śmiać.
- Co ty wyczyniasz?!
- Cieszę się. – odpowiedział po czym klasnął z impetem w
dłonie. Woda która znajdowała się wokoło natychmiast zamarzła i uwięziła przeciwnika w lodowej
pułapce. Uzumaki wykorzystując chwilę gdy przeciwnik był zdezorientowany
uformował w dłoni niebieską kulkę po czym podbiegł do niego i uderzył z całej
siły.
- Rasengan! – krzyknął zielonooki napierając na przeciwnika,
który po chwili odleciał na dużą odległość uderzając o drzewo. Zielonooki
spostrzegł że jego wróg się nie rusza, po czym pobiegł z pomocą do swojego
ojca. – Tato biegnę do Was.
Kilari natknęła się na bardzo słabego przeciwnika który miał
opanowane tylko podstawowe justu. Przynajmniej tak wywnioskowała z jego
przygotowań do ataków. Stanęła naprzeciw niego i stworzyła kilka swoich
wiernych kopii które otoczyły mężczyznę. Ten uczynił podobnie lecz jego klony
nie były perfekcyjne. Pobiegła w jego stronę z kunaiem w ręku, on zrobił unik
po czym kopnął dziewczynę w plecy a ona upadła na ziemię.
- Ugh… - westchnęła próbując wstać. Przeciwnik stanął nad
nią, i już chciał ją stuknąć nogą gdy nagle kunoichi zniknęła z ziemi. Wróg
rozglądał się wokoło siebie, i nie zauważył gdzie może się ona znajdować.
- Ej no nie chowaj się ! – krzyknął przeciwnik udając
obrażonego.
- Zaraz Ci się pokaże… - szepnęła do siebie po czym
uformowała w dłoni chidori i zeskoczyła z drzewa zlatując na nierozgarniętego mężczyznę.
Nie uderzyła go lecz trafiła w twardy grunt, on chciał ją kopnąć w brzuch lecz
ta obróciła się szybko i szturchnęła go w ramię. Nie umiała jeszcze w pełni
kontrolować swojego sharingana którego odziedziczyła po ojcu, lecz miała już
dość przeciwnika. Zamknęła na chwilę oczy a gdy je otworzyła mężczyźnie ukazały
się czerwone oczy z łezkami w środku.
Spojrzał w nie i po chwili odpłynął. Był w jakimś ciasnym pomieszczeniu, z
którego nie mógł się wydostać ściany zbliżały się do siebie niebezpiecznie.
- Wypuść mnie stąd idiotko!
- Zaraz pożałujesz tych słów… - szepnęła ukazując mężczyźnie
ostrą katanę, którą dzierżyła w dłoni w swojej iluzji. Wzięła zamach po czym
przepołowiła swojego przeciwnika na pół. Wokoło niego zaczęła rozlewać się
czerwona substancja która po chwili zaczęła wydzielać specyficzny trujący
zapach. Przeciwnik zaczął się dusić, złapał się za szyję a po chwili wydusił z
siebie:
- Nie mam czym oddychać…
- Nie marnuj powietrza. – odpowiedziała po czym ponownie
stanęła przed nim w iluzji. – Przeproś…
- Za co!?
- Za nazwanie mnie idiotką!
- Nie przeproszę! – krzyknął łapiąc powietrze.
- No to trudno… - powiedziała bardziej rozpylając trującą
substancje.
- No dobra dobra! Sory!
- No… - westchnęła po czym uwolniła przeciwnika ze swojej
iluzji, ale zdążyła wykonać na nim jeszcze jedno jutsu które powodowało to że
nie mógł się ruszyć ponieważ był za ciężki. Spojrzała na niego jeszcze raz po
czym oddaliła się w stronę Naruto i Minato.
Co do Sakury i Miyumi, niestety natrafiły na dwóch
przeciwników z którymi musiały sobie poradzić same. Haruno bardzo bała się o
swoją małą córeczkę, która jeszcze nigdy nie walczyła oraz nigdy nie uczyła się
jak to robić. Schowały się za ścianą jednego z budynków. Trafiły na kobietę
która posługiwała się zatrutymi broniami oraz na dziewczynę która nie była aż
tak groźna bo znała tylko podstawowe jutsu niegroźne dla życia.
- Mamo? – westchnęła mała patrząc na Haruno. – Co robimy?
- Wiesz będę próbowała pokonać je obie naraz ale jakby
któraś mi się wymknęła – broń się….
- Jak?
- Dasz radę. Wierzę w Ciebie córeczko. – powiedziała całując
ją w czółko po czym wyskoczyła z ukrycia.
- O ty patrz mamy tu jakieś różowe coś! – krzyknęła kobieta
w długich brązowych włosach.
- Hah różowe włosy o matko – pokładała się ze śmiechu
młodsza ruda dziewczynka.
- Jestem wyjątkowa shannaro! – krzyknęła uderzając pięścią w
ziemię robiąc potężną dziurę.
- Pffff. – prychnęła brązowowłosa po czym otworzyła jeden ze
zwojów, następnie narysowała na nim jakiś znak a z pergaminu wyleciało masę
broni wszelkiego rodzaju. Haruno szybko robiła uniki, nie było to dla niej
trudne ponieważ od zawsze cechowała ją gibkość i szybkość. Przybliżyła się do
swojej rywalki po czym uderzyła ją w plecy z wielkim impetem. Ta odbiła się od
drzewa i opadła na ziemię. Lecz Haruno nie zorientowała się że młoda kunoichi
jest zaraz za jej plecami i właśnie wbiła jej ostry kunai w okolice serca.
Złapała się za tamto miejsce , uleczając go po czym upadła na kolana. Widziała
to jej córeczka która wybiegła z ukrycia krzycząc do matki:
- Mamo!!! Nie umieraj!!!
- Co my tu mamy… - powiedziała do siebie brązowowłosa
podchodząc do zielonookiej i złapała ja za koszulkę.
- Miyumi uciekaj! – krzyknęła Haruno, lecz mała nie słuchała
jej. Wiedziała jakie ataki jest w stanie wyprowadzić i nie mogła poddawać się w
takiej sytuacji kiedy to jej mama jest ranna ona powinna walczyć za nią.
Spojrzała na kobietę która ją trzymała po czym zamknęła oczy. Jej kły stały się
pokaźniejsze, uszu postawione na baczność, ogon gotowy do walki oraz paznokcie
u rąk które stały się teraz pazurami. Mała obróciła się sprytnie po czym
zacisnęła swoje kły na dłoni rywalki.
- Au! – krzyknęła starsza kunoichi, po czym rzuciła małą o
ziemię, lecz ta podniosła się od razu bez najmniejszych obrażeń. – Ty jesteś
kotem!
- Amerykę odkryłaś. – powiedziała zielonooka po czym zaczęła
podchodzić do brązowowłosej. Zawarczała groźnie i utworzyła parę klonów jak na
swoją wiedzę nawet porządnych które otoczyły przeciwniczkę. A następnie rzuciły
się na nią gryząc ją w każdym miejscu,
rywalka nie mogła się opędzić od kłów Miyumi. A młodsza kunoichi uciekła
gdzie pieprz rośnie ponieważ najzwyczajniej w świecie bała się kotów. Haruno po
uleczeniu rany stanęła za córką po czym szepnęła jej coś na ucho. Obie
utworzyły klony, i otoczyły kobietę a po chwili utworzyły kulki chakry. Rywalka
nie chciała dostać więc zaczęła się bronić wyjmując kolejne zwoje. Nasza dwójka
sprytnie wymijała każdy z kunai które leciały w ich stronę po czym wyciągnęły
ręce przed siebie zadając cios przeciwniczce:
- Lasergan!
- Nekori!
Kobieta nie miała szans się wybronić, wyleciała w powietrze
po czym z impetem upadła na dach budynku Daramy. Różowowłosa i jej córka
popatrzyły po sobie po czym uśmiechnęły się szeroko. Miyumi przytuliła się do
swojej mamy.
- Nie boli Cię to mamusiu?? – zapytała pokazując na jej
ranę.
- Niee jest dobrze a ty nie oberwałaś?
- No coś ty! Jestem zwinna jak kot! – krzyknęła dumnie
zielonooka.
- No to teraz chodźmy pomóc z najgroźniejszym wrogiem tacie.
– powiedziała zielonooka po czym obie popędziły w stronę blondynów.
Akio i Naruto nie mieli tak łatwo jak pozostała gromadka, ponieważ
jednym z ich przeciwników był sam Darama, mężczyzna o niebieskich włosach oraz
o czarnych oczach ubrany z jasnożółty płaszcz z jakimś napisem a drugim był jego
pomocnik. Blondyn atakował niebieskowłosego, lecz żadne ataki nie skutkowało
ponieważ potrafił on wchłaniać chakrę z ataków które wyprowadzał. Sam Uzumaki
miał na sobie wiele ran ponieważ nie był w stanie wybronić się ze wszystkich
ataków, tak samo Akio lecz on parę razy trafił w swojego rywala przez co oboje
byli w nienajlepszym stanie. Po chwili wszyscy tj. Miyumi, Sakura, Minato i Kilari dotarli na
miejsce ostatniej z walk. Spotkali się za ścianą budynku obserwując poczynania
swoich bliskich.
- On jest naprawdę silny… - szepnęła Miyumi przybliżając się
do mamy.
- Ale wujek Akio się pomylił w liczbie osób dattebayo! –
zaprotestował blondyn udając obrażonego na cały świat.
- Wiem o tym synku. – potwierdziła Haruno uśmiechając się do
niego. – I za to zapłaci zaraz po wydostaniu Miyuki.
- Biedny… - szepnęła czarnooka wiedząc jak potężną siłą
włada Haruno.
- Dobra teraz idziemy im pomóc lecz musicie pamiętać że on
wchłania justu. Bądźcie ostrożni. – powiedziała różowowłosa biegnąc przodem a
za nią cała gromadka. Darama właśnie po raz kolejny przechwycił atak Uzumakiego
przez co ten upadł na ziemię a mężczyzna stanął nad nim z kataną w ręku. Gdy
Haruno to zauważyła jak najszybciej pobiegła do niego i wymierzyła rywalowi
cios prosto w plecy. Przeciwnik odwrócił się w jej stronę i z pogardą popatrzył
jej w oczy po czym uformował wietrzną kulkę chakry i wycelował nią w zielonooką
lecz potężny podmuch wiatru który wywołał Minato sprawił że kulka zmieniła tor
lot i uderzyła w ścianę budynku. Gdy mężczyzna koncentrował się na postaciach
przed sobą Kilari jak i Miyumi chciały uderzyć swoimi jutsu :
- Chidori!
- Nekori!
Niestety przeciwnik zorientował się że ktoś jest za nim i
odbił ataki dziewczyn tak że teraz jutsu te celowały w nie. Lecz w odpowiednim
momencie obie odskoczyły z poprzedniego miejsca stając obok Minato i reszty. Popatrzyli
po sobie po czym na nowo zaczęli swoje ataki. W tym samym czasie Miyuki
obudziła się gwałtownie słysząc krzyki swojej najbliższej rodzinki. Podbiegła do okna, chwyciła dwie
żelazne rurki zamontowane w oknie i gdy chciała podciągnąć się by zobaczyć co
się dzieje stało się coś niespodziewanego – mianowicie zamroziła ona te dwie
rurki.
- Co jest? – zapytała sama siebie patrząc na swoje dłonie.
Ponownie nieco bardziej wysiliła swój umysł skupiła się na palcach u rąk. Gdy
otworzyła jedno oko zauważyła że nad jej paznokciami unoszą się płomyczki
lodowatego powietrza. Uśmiechnęła się do siebie, i podskoczyła do okna
uderzając pięścią w kraty które rozpadły się w drobny mak. – Hah moc po mamusi
się przydaje!
Wskoczyła na parapet okna, by zobaczyć na przestrzeń wokół
niej. W dół było bardzo wysoko, nie mogła wyskoczyć bo wiedziała że nie
przeżyła by tego upadku. Myślała więc jak wydostać się z tej przeklętej
pułapki. Po chwili wymyśliła że gdyby mogła latać spokojnie zleciała by z tej
wysokości na dół. Weszła z powrotem do celi, po czym tym razem skoncentrowała
swoją chakrę na łopatkach. Lecz z tym nie było już tak łatwo. Ale po upływie 20
minut dziewczynka na swoich plecach utworzyła dwa potężne skrzydła. Pomachała
nimi parę razy lecz nie wzbijała się w powietrze więc postarała się o to by
były nieco grubsze i te już były lepsze. Weszła na parapet, po czym zeskoczyła w
dół. Nie mogła opanować wiatru ponieważ z impetem spadała w dół.
- No dobra jeszcze raz. – powiedziała do siebie po czym
rozpostarła swoje skrzydła i te opanowały spadające ciało dziewczynki. – Ufff
no to teraz ich znaleźć…
Nie musiała ich długo szukać, ponieważ zaraz za budynkiem
znajdował się ogród z którego było słychać krzyki. Usiadła niezauważalnie na
skraju dachu i patrzyła spokojnie na poczynania rodzinki. Minato wywołał opady
śniegu i w ciągu kilku minut ziemię spowił gęsty biały puch. Właśnie w ten
sposób blondyn rozpoznawał gdzie jest jego niewidzialny wróg. Wszyscy otoczyli
go lecz ten jednym obrotem wywołał falę mocnego powietrza i wszystkich zmiotło
z ziemi. Biedna Miyumi odleciała naprawdę spory kawałek od tamtego miejsca i
już miała uderzyć w drzewo gdy nagle ktoś ją złapał w pasie i czuła że unosi
się w górę. Lecz nieznajoma postać zakryła jej także usta tak by nikt jej nie
usłyszał. Gdy była już nieco dalej od tego miejsca, postać odsłoniła jej usta i
przywitała się:
- Hej Miyumi – powiedziała uśmiechając się niebieskooka
machając śmiesznie skrzydłami.
- He?!