- Tak…
- I to jest wasze dziecko?!
- Dokładnie… Przepraszam za ten stracony ze mną czas. –
powiedział podchodząc do białookiej. – Wszyscy mi wmawiali że Cię kocham, i sam
w to uwierzyłem.
- Dopiero po roku mówisz mi że masz z nią dziecko!? –
krzyknęła tak że Bolt i Himawari od razu do niej przybiegli.
- Co się stało mamusiu? – zapytała piskliwym głosem
Himawari.
- Co to za dziecko? – zapytał pokazując palcem, Bolt.
- Nic takiego się nie stało. – odpowiedziała i przytuliła
się do dzieci. – Tylko tata nas opuszcza.
-Dlaczego?
- Przez to dziecko. – powiedziała gardzącym głosem Hyuuga.
- Przepraszam Naruto. – powiedziała Haruno biorąc synka na
ręce, wychodząc z pomieszczenia.
- Patrz co narobiłaś! – krzyknął Uzumaki pokazując na drzwi
przez które wyszła zielonooka.
- Spójrz co Ty narobiłeś. Zepsułeś wszystko! – krzyknęła
pokazując na dzieci. – Ona i to dziecko, to wszystko przez nich!
- Nieprawda! Miłości nie zatrzymasz. Jeżeli kogoś naprawdę
kochasz nigdy nie zrezygnujesz z tej osoby dattebayo! – krzyknął jej prosto w
twarz i dokończył. – Jeżeli nie ożenił bym się z Tobą, czuła byś to samo co ja
czuje teraz do Sakury.
- A idź! I nie wracaj! – krzyknęła uderzając go lekko w
brzuch. – Ale dzieci Ci nie oddam.
- Trzymaj się. – powiedział na odchodne, biorąc walizki. –
Po swoje ubrania przyjdę później.
Wyszedł z pomieszczenia, lecz nigdzie nie mógł znaleźć
Haruno. Przeszukał całą posiadłość, w końcu zrezygnowany wyszedł na zewnątrz.
Na schodach prowadzących do mieszkania, zauważył różowowłosą siedząca na ziemi
trzymając Shinachiku na kolanach. Podbiegł do nich, widział że Haruno płacze.
Teraz często się jej to zdarzało, ponieważ miała wiele problemów. Przykucnął
przed nią:
- Sakura-chan, nic się nie stało… - powiedział gładząc jej
policzek.
- Rozwaliłam Ci rodzinę. – powiedziała szlochając. – Oni nas
nienawidzą.
- Co Ty mówisz… W przypływie emocji każdy gada głupoty. –
odpowiedział przytulając ją i małego do
siebie.
- Naruto… - wtuliła się
w jego ciepłe ciało. – Jesteś kochany.
- Da….da…. – powiedział Shinachiku, na co wszyscy się
ucieszyli
- Shinachiku… - powiedział ze łzami w oczach Uzumaki
przytulając swojego synka.
- Nie rozklejaj mi się tu. – dodała Haruno także tuląc do
siebie małego.
***
Minęło kilka lat, nasz mały blondynek, owoc miłości Naruto i
Sakury ma już 9 lat. Przez ten cały czas przypatrywali się jak rośnie ich
ukochany synek. Jak po raz pierwszy mówi słowo mama, tata, jak po raz pierwszy
przemierza kilka centymetrów na nogach, jak wygłupia się, oraz jego
„shannebayo”. W tym dniu Shinachiku, szedł pierwszy raz do akademii ninja. Bolt
był już w wyższej klasie tak jak i Sarada i Himawari. Blondynek szedł przed
siebie, aż w końcu dotarł do upragnionego przez siebie celu. Wszedł do środka,
budynek wyglądał staro. Miał zielono białe ściany, wiele gablot z wizerunkami
uczniów obecnych i byłych, było tam też zdjęcie jego ojca. Wisiało w
najbardziej widocznym miejscu, a obok niego z jednej i z drugiej strony były
zdjęcia dawnych Hokage Wioski Liścia. Podszedł do zdjęć, po czym uśmiechnął się
w ich stronę, gdy się odwrócił by pójść do sali, napotkał na swojej drodze
Bolta i Sarade.
- Czego chcecie shannebayo?! – krzyknął zielonooki ukazując
swój niepokój.
- Zniszczyłeś nam życie. – powiedział Bolt podchodząc do
niego, chwytając go za bluzę.
- Nie wiem czy wiesz, ale jesteś źródłem samych porażek. –
dodała złośliwie Sarada.
- Puszczaj mnie! – krzyknął wyrywając się starszemu
blondynowi. – Chce tu tylko znaleźć przyjaciół nie wrogów!
- Nie znajdziesz tu przyjaciół…… - zaczął niebieskooki.
- My już do tego nie dopuścimy. – dokończyła czarnooka. –
Wszyscy Cię znienawidzimy!
- Zamknijcie się shannebayo! – krzyknął uciekając przed
siebie.
Następne lekcje, przebiegały normalnie. Kolejne
przedstawianie się, kolejne opowiadanie o sobie i swojej rodzinie. Lecz
Shinachiku myślał nadal o słowach tamtych starszych dzieciaków, nie chciał być
nienawidzony przez innych, chciał być lubianym. Obok niego siedziała
dziewczynka, była ubrana w zielony dres. Na plecach miała narysowany jakiś
znak, miała czarne włosy spięte w dwa kucyki oraz niebieskie oczy. Spojrzała na
blondynka, widziała że coś go trapi:
- Co Ci jest??
- Mia? Nic takiego. – odpowiedział ponieważ nie chciał
pokazywać tego że jest przygnębiony.
- Widzę że coś się stało.
- Nie przejmuj się tym. – odpowiedział uśmiechając się
lekko.
Po zakończonych zajęciach, zielonooki biegł co sił w nogach
do swojego domu. Biegł ze łzami w oczach, ponieważ te słowa Bolta utkwiły mu na
dobre w pamięci. Wtargnął do domu, po czym podszedł do rodziców którzy właśnie
pili herbatę. Usiadł na łóżku po czym rozpłakał się:
- Shinachiku ?! Co się stało?! – zapytała zdenerwowana
różowowłosa oglądając synka z każdej strony, patrząc czy coś mu się nie stało.
- Dokuczają mi. – odpowiedział szlochając mały Uzumaki.
- Kto!? – krzyknął ojciec podchodząc do synka.
- Ten taki …. Bolt…. – odpowiedział wycierając rękawem bluzy
łzy. – I taka dziewczyna w okularach.
- Sarada… - westchnęła zielonooka. – Nic Ci nie zrobili?
- Nie… Ale trzeba ich ukarać! – krzyknął po czym na nowo się
rozpłakał.
- Ja im zaraz pokaże…. – powiedział Naruto który podszedł do
drzwi, a za chwilę podeszła do niego kunoichi przytulając go do siebie.
- Twoja złość nic nie da kochanie. Tu trzeba sposobu.
- Sposobu?! – zapytali z zaciekawieniem obaj blondyni.
- Shinachiku… - zaczęła Haruno kucając przed swoim synkiem.
– Gdy znowu to będą robić dogryzaj im, a gdy powiedzą coś co Cię zasmuci
uśmiechnij się szeroko i przejdź obojętnie obok nich.
- Dokładnie! Uśmiech to podstawa dattebayo! –krzyknął
zadowolony niebieskooki.
- A i pamiętaj że po mamusi odziedziczyłeś brutalną siłę. –
powiedziała stukając go w czoło.
- Oczywiście że tak! – krzyknął zielonooki, zaciskając swoje
dłonie w pięści po czym uśmiechnął się szeroko w stronę swoich rodziców.
Następnego dnia w akademii, było podobnie jak wczoraj. Bolt
i Sarada czekali przed szkołą na zielonookiego, który szedł zadowolony szkolną
ścieżką. Spojrzał na nich po czym uśmiechnął się szeroko. Czekał na ich
reakcję, był ciekawy co zrobią.
- Co się tak szczerzysz?! – krzyknął Bolt pokazując małemu
pięść.
- A co to nie wolno? – zapytał robiąc zaciekawioną minę. –
Ty też powinieneś się uśmiechać bo Ci zostanie taki grymas, i żadna dziewczyna
Cię nie zechce.
- A bo to Ciebie myślisz że będzie chciała jakaś?! –
krzyknęła Sarada patrząc na blondynka.
- Oczywiście że tak shannebayo! Mam piękny uśmiech i w
ogóle. – zaczął, po czym przyglądnął się czarnowłosej. – A Ty wyglądasz jak
czarownica więc powodzenia w miłości.
- Jak Cię zaraz…. – zaczęła lecz nie dokończyła ponieważ
zielonooki chwycił ją za rękę i wyrzucił przed siebie.
- Sayonara eee Sarada! – krzyknął machając jej na
pożegnanie.
- Ty mały gówniarzu… - powiedział blondyn chcąc złapać
zielonookiego, lecz ten był szybszy. Zrobił obrót i przeszedł Boltowi pod
nogami, po czym skoczył i uderzył nogą swojego przeciwnika.
- Mam nadzieje że nie będziesz miał siniaka! – krzyknął mu
do ucha, po czym szedł przed siebie z uśmiechem na ustach, zakładając ręce za
głowę jak to miał w zwyczaju jego ojciec. – Teraz zapamiętacie dobrze kim
jestem! Jestem Shinachiku Uzumaki! Postrach Konohy shannebayo!