Witam ponownie po dłuższej przerwie :) Mam nadzieję że ktoś jeszcze czyta i komentuje tego bloga bo ja o nim jeszcze pamiętam :) I będę pamiętać bo w mojej głowie są jeszcze pomysły tylko czasami śpią :P Zapraszam na kolejną notkę ;) Wierzę że się Wam spodoba :)
" Pewnego dnia spotkały się dwa światy, a teraz żyć bez siebie nie mogą. Uczucie miłości jest bardzo przyjemne jeżeli jest szczęśliwa, jeżeli pocałunek trwa wieki. Może też pokroić na kawałeczki gdy odejdzie - na zawsze?"
- Nie
widziałam tego sierściucha. – odezwała się Yuki nawet nie odwracając się w
stronę zrozpaczonej Haruno. Różowowłosa zauważyła otwarte okno, spojrzała
ponownie na ubrania na stołku po czym wzięła w dłoń jej czarną bluzkę.
- Na pewno? –
zapytała ukazując jej przed nosem element garderoby. – Tu jest sierść mojego
kota! – krzyknęła głośniej w jej stronę.
- Nawet jak
go widziałam to Ci nie powiem gdzie jest. – odpowiedziała siadając na łóżku,
przecierając zaspane oczy. W tym samym momencie do mieszkania Haruno wszedł
Uzumaki który słyszał kłótnię „koleżanek . Szedł powolnym krokiem po stromych
schodach na wyższe piętro budynku. Przed pokojem rudowłosej zatrzymał się
nasłuchując co jest dokładnie powodem kłótni.
- Masz mi
natychmiast powiedzieć gdzie jest Totoro! – krzyknęła ukazując łzy w swoich
oczach, ponieważ był on bardzo ważny w jej życiu. Chroniła go od samego początku,
od momentu jego znalezienia. To właśnie na nim po raz pierwszy użyła swoich
medycznych umiejętności. Lecz nie tylko dlatego był on dla niej wyjątkowy.
Wiedziała że nie był on do końca tylko kotem. Znalazła pewnego dnia ostrzeżenie
przed szamanem który zamienia ludzi w zwierzęta, znajdując kota dostrzegła jego
odmienny charakter. Niewiele myśląc chwyciła brązowooką za włosy, ciągnąc ja w
swoją stronę. – No gadaj!!
- Wypuściłam
go wczoraj przez okno! Nie będę spać tu gdzie łazi ten sierściuch. – krzyknęła,
zwinęła dłoń w pięść po czym zadała potężny cios w brzuch zielonookiej, która
upadła na ziemię z hukiem. Spojrzała na nią złowieszczo.
- Nie daruje
Ci tego. – wstała otrzepując się z kurzu. Skumulowała chakrę w dłoni, użyła jej
więcej niż zawsze. Wokół jej ręki można było czuć wiatr, to była jej potężna
moc niszczenia. Zamknęła oczy zalane łzami by za chwilę na nowo je otworzyć .
Łza spłynęła jej po policzku, po czym z impetem podążyła na od teraz jej wroga,
lecz na jej drodze stanął blondyn broniący rudowłosej. Zielonooka widząc to
zmniejszyła Chakre w dłoni, ale nie na tyle by nie zadać mu ciosu w brzuch.
Uzumaki z troską spojrzał na nią po czym odezwał się, krzywiąc nieco z bólu:
-
Sakura-chan przestań, chciałaś ją zabić?
- Ty jej
bronisz?! – krzyknęła wskazując na nią palcem. – Wypuściła mi kota!
- To tylko
kot . – odpowiedział spokojnie niebieskooki, lecz szybko tego pożałował, bo
dostał niezłą wiązankę od swojej koleżanki.
- Tylko
kot?! Chyba dla Ciebie. – powiedziała nieco spokojnie ale nadal podwyższonym
tonem. Nie czekała aż blondyn coś odpowie, odwróciła się na pięcie, po czym wyszła
do swojego pokoju trzaskając drzwiami. W stronę rudowłosej odwrócił się
niebieskooki z niewyrażającą emocji twarzą. Po chwili ciszy, usłyszał szloch
zielonookiej, więc skierował słowa do brązowookiej.
- Czemu
wypuściłaś jej kota? – zapytał łagodnym głosem.
- Bo łaził
po mnie i nie mogłam zasnąć czy to tak trudno zrozumieć?! – krzyknęła uderzając
rękami o pościel. – Nie lubię kotów, to nie moja wina.
- Ale to
jest jej dom i jej warunki! – krzyknął podenerwowany , lecz wiedział że musi
się uspokoić by nie przesadzić. Stanął w drzwiach i na odchodne burknął –
szkoda że Cię nie uderzyła, gdyby mnie tu nie było leżałabyś właśnie w
szpitalu.
- Pffff
ciekawe…
- Ma potężną
moc, więc uważaj.- skwitował zamykając za sobą drzwi. Następnie podszedł pod
pomieszczenie w którym znajdowała się zielonooka piękność. Zastukał delikatnie
w drewnianą powierzchnie po czym usłyszał głos kunoichi.
- Odejdź stąd
!! Nie chce Cię widzieć!
-
Sakura-chan pogadajmy proszę… - powiedział łagodnym głosem. Nie wiedział że ten
kot jest tak bardzo ważny w życiu jego przyjaciółki. Dopiero po chwili
zorientował się co powiedział, i strasznie tego żałował.
- Nie… -
wyszeptała, lecz niebieskooki postawił wszystko na jedną kartę. Tak naprawdę
swoje życie, ponieważ zielonooka mogła go zabić swoją siłą tym bardziej, że
była zdenerwowana. Widział, że potrzebowała się komuś wygadać a nikogo w tej
chwili nie miała. Uchylił drzwi do pomieszczenia, wyszukał różowowłosą wzrokie,
siedziała na łóżku skulona trzymając w rękach naszyjnik, który wcześniej
chciała jej zabrać Yuki. Był on otwarty na jednej stronie było zdjęcie kotka a
drugie było puste. Podszedł do niej powolnym krokiem i usiadł na brzegu łóżka.
- Mówiłam Ci
żebyś tutaj nie wchodził. – wyszeptała zamykając serduszko.
- Nie mogłem
Ciebie tak zostawić. – powiedział, po czym dotknął jej ramienia, lecz ta nie
życzyła sobie jego dotyku więc skumulowała chakrę i wymierzyła cios prosto w
niego, po czym wylądował na ziemi nie ruszając się. Haruno zaniepokoiła się tym
stanem, zawiesiła naszyjnik na szyi i ruszyła w stronę przyjaciela. Uklękła
przed nim po czym zaczęła nim potrząsać.
- Naruto,
Naruto odezwij się. – mówiła ze łzami w oczach. Niebieskooki odetchnął głęboko,
kaszlnął, otworzył oczy i spojrzał na koleżankę. Uniósł jedną dłoń i położył ją
na policzku zielonookiej, kciukiem otarł jej spadającą łzę. Tym razem nie miała
nic przeciwko, wiedziała, że przedtem przesadziła tak mocno go uderzając.
- Nie płacz …
- wyszeptał podnosząc się do pozycji siedzącej. Ich twarze znajdowały się naprzeciwko
siebie. Haruno spuściła wzrok ku dołowi.
-
Przepraszam Naruto… Za to, że Cie uderzyłam… Ale Totoro… - spojrzała w jego
niebieskie oczy, przepełnione troską. To już nie był ten bezuczuciowy blondyn,
który powrócił do wioski, lecz ten z młodych lat. Objął jej twarz obiema
rękami, nie wiedział czy dobrze robi, ale jego serce tego chciało, w dupie miał
teraz gadanie Sasuke ,że miłość nie daje siły, teraz liczyła się ta chwila. Zbliżył
się do niej, nie miała nic przeciwko. Przymknęła oczy by lepiej przeżyć to, co
miało się za chwilę wydarzyć. Ich usta się spotkały, musnęły się raz, drugi,
trzeci. Blondyn także zamknął oczy, to było to na ,co od tak dawna czekał. Po dłuższej
chwili przerwali, Haruno ułożyła dłoń na torsie chłopaka i lekko go odepchnęła.
Spojrzała w bok tak jakby się tego wstydziła, ale ona ? i wstyd? Coś tu jest
nie tak.
-
Sakura-chan ja… - zaczął tłumaczyć się niebieskooki drapiąc się za głową.
- Nie Naruto
nic się nie stało.- poklepała go po ramieniu nadal nie patrząc centralnie na
niego.
- Tooo… -
zaczął przytulając ją lekko - powiesz mi, dlaczego Totoro jest dla Ciebie tak
ważny? – ta tylko poruszała głową na znak zgody, nadal była nieco
zdezorientowana sytuacją.
- Nie wiem
czy wiesz, ale miałam kiedyś młodszego brata. – zaczęła swoją opowieść
otwierając serduszko na naszyjniku ukazując je przyjacielowi. – Miał 5 lat, mój
braciszek Satoshi… - w jej oczach zebrały się łzy. – Pewnego dnia nie wrócił do
domu, nikt nie wiedział, co się stało. Kiedyś przeczytałam o szamanach, że mogą
zamienić ludzi w zwierzęta.
- W
zwierzaki??
- Tak.
Pomyślałam, że właśnie mój brat mógł na takiego trafić. – wtuliła się bardziej
.
- Czemu? –
zapytał z głupkowatym wyrazem twarzy.
- Bo od
zawsze lubił koty. – odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. Sięgnęła do kieszeni,
wyjęła z niej malutkie zdjęcie. A na nim był mały chłopczyk, w blond włoskach o
granatowych oczach i uśmiechu identycznym do tego, który miała posiadaczka
zielonych oczu.
- Czy to on?
– zapytał zaciekawiony wpatrując się w zdjęcie.
- Tak, to
mój zaginiony brat. – westchnęła.
- A czy
Totoro nie ma czasem dużych złotych oczu? A nie granatowe? I dlaczego Totoro? –
zalał różowowłosą lawiną pytań.
- Heh –
zaśmiała się pod nosem – zaczarowany kot nie jest podobny do osoby. Co do
imienia….– zastanowiła się przez chwilę. – Satoshi uwielbiał taką bajkę.
- A jest coś,
co odwróci to czary mary? – zapytał śmiesznie machając rękami.
- Nie mam
pojęcia. – odpowiedziała smutno, po czym na nowo w jej oczach zgromadziły się
łzy. Uzumaki nie myśląc przytulił przyjaciółkę do siebie, czuła bicie jego
serca, jego ciepło, wtuliła się mocniej i nie chciała żeby ktoś przerywał tą
chwilę. Ale…
- Co wy
wyczyniacie?! – krzyknęła Yuki wchodząc do pokoju. – Gdzie jest śniadanie?!
- Trzymaj
mnie bo zaraz nie ręczę za siebie shannaro!!! – powiedziała na nowo wkurzona różowo
włosa. Blondyn posłusznie wykonał polecenie przyjaciółki bo wiedział, że nie
żartuje.
- W lodówce
masz jedzonko – uśmiechnął się serdecznie. – A to, co my tu robimy to nasza
sprawa…. – powiedział lekko podenerwowany.
- Idź szukaj
mojego kota a nie żreć będziesz! – krzyknęła wyrywając się zielonooka.
- Pfff
szczerze?! Mam to w dupie. – powiedziała uśmiechając się, po czym wyszła.
- Dobra
Naruto… - wstała uwalniając się z ramion blondyna. – Ja idę szukać mojego kota.
- Bez
śniadania?! – zapytał zmartwiony.
- I tak ten
tasiemiec wszystko mi zeżre . – uśmiechnęła się w stronę niebieskookiego.
- Sakura!!
Naruto!! Ratujcie!! – krzyczała rudowłosa z pomieszczenia znajdującego się na
parterze mieszkania.