niedziela, 30 marca 2014

Inny a jednak ten sam świat :)

Witam Was po naprawdę długiej przerwie :) Wiem że jesteście pewnie na mnie źli że tyle nie pisałam ale jakoś najpierw nie miałam weny a później znowu czasu. Teraz też nie wracam na wieczność, ale żeby Was pocieszyć napisałam jednopartówkę ^^ Nie wiem czy będę kontynuować to opowiadanie bo już sama zapomniałam treść, ale co do tej jednopartówki doprowadzę ją do końca o to się nie bójcie :) Mam nadzieję że jeszcze ktoś zagląda na ten blog:) Zapraszam na notkę i proszę o komentarze :D Pozdrawiam Was kochani!




Był piękny gwieździsty wieczór, gorąca, złota kula która dawała nam ciepła w dzień poszła już dawno spać. Zamiast niej na niebie pojawił się ogromny srebrzysty księżyc, który lśnił swoim blaskiem, zaglądając do pokoi wielu ludzi. W tym także do mojego małego pokoiku, który ułożony był naprzeciw niewielkiego lasku. W pokoju nie znajdowało się wiele rzeczy, było tam stare, drewniane łóżko, które z każdym moim ruchem wydawało przeraźliwe skrzypienie. Na nim znajdowała się błękitna jak niebo w czasie wiosny, pościel a na niej leżała puszysta, różowa owieczka którą nazwałam Kyuubi. Miała na szyi czarną opaskę, z blaszanym prostokątem na której widniał dziwny znak. Znak który oznaczał dla mnie wszystko, ponieważ był i jest dla mnie bardzo ważny. W pokoju była także jasna hebanowa szafa, która skrywała wszystkie moje ubrania i nie tylko, obok niej stało biurko. To na tym meblu zawsze był włączony srebrny laptop, bez którego nie rozstawałam się ani na moment. Na podłodze rozłożony był brązowy, miękki dywan. Nie był on zbyt duży ale wystarczał by nie zmarznąć w nogi gdy podchodziłam do okna. W pokoju znajdowały się dwa zwierzątka, jedno żyło w akwarium. Był to czarno-biały myszo skoczek imieniem Ringo, a na posłaniu obok skrzypiącego mebla przebywał mój najukochańszy przyjaciel od zawsze. Był to kot, miał wielkie żółte oczy, barwne kolory sierści oraz długi pręgowany ogon. Rozumieliśmy się bez słów, można to było nazwać telepatią. Wraz ze mną oglądał moje ulubione anime- Naruto Shippuden. Zmieniło ono moje życie, na dobre. Jako małe dziecko miałam podobnie jak on z dwoma wyjątkami: nie miałam demona i miałam rodziców. Wszyscy patrzyli na mnie jakbym była jakaś przeklęta, jakbym nosiła jakąś zaraze, chorobę zakaźną. Wtedy tego jeszcze nie rozumiałam, myślałam że tak ma być. Lecz wraz z wiekiem, zaczęłam rozumieć że nie tak to miało być. Samotność doskwierała coraz bardziej, nie mieć przyjaciół, znajomych, być zauważalną tylko dlatego żeby dać odpisać zadanie. Gdy wracałam do domu, kładłam się na łóżko po czym wylewał się ze mnie potok łez. Mój kot- Kuruma, przychodził do mnie, kładł się na brzuchu. Po czym układał swoje łapy w miejsce mojego serca i czekał aż się uspokoję. Były to dla mnie ciężkie chwilę, ale zaczęłam oglądać Naruto było coraz to lepiej zdobyłam dwie przyjaciółki, otwarłam się na świat, oraz powiedziałam sobie że nigdy ale to nigdy nie będę już płakać. I tak jest aż do dzisiaj, nie ma dnia bez śmiechu. A poza tym mam na imię Miyuu, posiadaczka lśniących, dużych zielonych oczu, oraz jasno-ciemnych włosów do ramion.
Dochodziła godzina 20, ogromny księżyc był prawie nad ziemią, niemalże stykał się z podłożem. Rozświetlał mrok, ludziom którzy spieszyli na noc do pracy. Szczerze współczułam tym ludziom, ponieważ ja na pewno zasnęła bym na stanowisku pracy. Leżałam w tej chwili na łóżku, przykryta kocem razem z Kurumą, patrzyłam w sufit, rozmyślając o różnych rzeczach.  Nagle z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Gdy uchyliły się nieco więcej ujrzałam w nich mamę, była lekko puszystą osobą, ale bardzo miłą. Kochałam ją jak i tatę z całego serca, podniosłam się do pozycji siedzącej i spoglądnęłam na nią przecierając oczy ponieważ zapaliła światło.
- Czemu Ty jeszcze nie śpisz Miyuu? – zapytała podchodząc do okna.
- Rozmyślam. – odpowiedziałam krótko, z powrotem kładąc się na łóżko.
- Wpuszczę Ci trochę świeżego powietrza. – powiedziała uśmiechając się po czym uchyliła okno. Po tej czynności podeszła do mnie i rozczochrała mi włosy, tak samo poczyniła z Kurumą. – Nie myśl tyle bo masz mały móżdżek.
- Haha dzięki. – odpowiedziałam chichocząc i poprawiając fryzurę. Uwielbiałam te jej uszczypliwe żarty, zawsze dawały mi impuls do śmiechu. Śledziłam ją wzrokiem aż zamknęła za sobą drewniane drzwi, po czym wróciłam do wcześniejszej czynności.
- Co by było gdybym żyła w świecie Naruto? – zadałam to pytanie sama sobie, po czym przekręciłam głowę na bok by móc spojrzeć na znajdujący się na ścianie plakat z wizerunkiem głównego bohatera wraz z jego partnerką z drużyny. Uwielbiam ten paring, w moim życiu miłosnym same porażki więc mam nadzieję że chociaż im uda się razem coś osiągnąć. Nie przejmuje się tym że nie mam nikogo bliskiego przy sobie, ja wiem że kiedyś Bóg postawi kogoś na mojej drodze i będę z tym kimś szczęśliwa. Nagle w pokoju zrobiło się czerwono, rozglądnęłam się wokoło lecz nie znalazłam źródła tego światła dopiero gdy spojrzałam na okno zobaczyłam to nieprawdopodobne zjawisko. Księżyc który przed chwilą był ogromną srebrzystą kulą, teraz stał się czerwonym wielkim punktem na niebie. Podeszłam do okna, nawet nie ubierając kapci po czym oparłam łokcie na parapecie i spoglądałam na księżyc w poszukiwaniu jakiegokolwiek zjawiska które wyjaśniało by kolor świecącego obiektu. Po chwili na parapet wskoczył także Kuruma, który zaczął rozpaczliwie drapać po szybie wydając przy tym przeraźliwe dźwięki.
- Kuruma co się dzieje? – zapytałam głaszcząc kota, który nadal intensywnie drapał.
Po upływie paru minut postanowiłam że otworzę okno, jednym zamaszystym ruchem przekręciłam klamkę która odblokowała jedną z kwater starego okna. Kuruma momentalnie przestał drapać, spoglądnął na księżyc po czym wyskoczył z okna na podłoże i pobiegł przed siebie. Byłam zdezorientowana i zmartwiona ponieważ on nigdy nie wychodził nigdzie beze mnie, był jak taki mały pies który zawsze zostaje przy swoim właścicielu. Chcąc za nim pobiec, ubrałam buty, chwyciłam pierwszą lepszą bluzę z szafy, ubrałam ją na siebie po czym wyskoczyłam z okna. Biegłam za nim co tchu, cały czas miałam na oku jego czerwoną obroże która rzucała mi się w oczy.
- Kuruma zatrzymaj się! – krzyczałam za nim ale na darmo, ponieważ zachowywał się jakby był zahipnotyzowany. Po upływie parunastu minut, dotarliśmy na miejsce. To szczególne okolice, to właśnie tam biegł mój kot. Pod ten straszny czerwony księżyc. Zatrzymałam się nieopodal niego, po czym wytężyłam bardziej wzrok. Zauważyłam że nie był tam sam, było tam także stado kotów które wpatrywały się w blask ogromnej kuli. Przestraszyłam się nieco tego zjawiska, z bliska wyglądało to jeszcze gorzej. Nagle księżyc zaczął pękać, czerwona powłoka miała już na sobie wiele rys. Bojąc się o swojego małego przyjaciela, podbiegłam do niego po czym przytuliłam go mocno do siebie i skierowałam wzrok na kulę która rozbłysła niesamowicie lśniącym światłem. Ten blask pochłonął mnie i Kurumę, nie wiedziałam co się ze mną dzieję, na moment jakbym straciła świadomość.
Chwilę później czułam że siedzę na ziemi, miałam nadal zamknięte oczy, ponieważ ten blask oślepił mnie na tyle by nie móc zobaczyć nic przez dłuższy czas. Lecz gdy już moje tęczówki przyzwyczaiły się do światła dziennego, przeżyły szok. Przyglądałam się sobie uważnie niedowierzając jak i co się stało. Także Kuruma był inny, nie taki jak zawsze.
- Że co?! – krzyknęłam do siebie po czym rozglądnęłam się dookoła, a po chwili usłyszał mnie cały świat. – Jestem postacią z anime!
Miałam na sobie białą bluzkę na ramiączkach, oraz jasnoniebieskie spodnie do kostek. Poza moim wyglądem zewnętrznym nic się nie zmieniło, lecz było coś jeszcze co bardzo mnie zdziwiło. Była to złota bransoleta, którą miałam założoną powyżej łokcia na ramieniu. Chciałam ją zdjąć ale nie dało się, była jakby przyklejona na kleju, więc dałam sobie spokój. Następnie spojrzałam na Kurumę, nie był już zwykłym kotem, przypominał on królika o długich, wielkich uszach, koloru białego oraz  puszystym pokaźnym ogonie. 
 
Spojrzałam na niego a on na mnie po czym usłyszałam w umyśle pewne słowa:
- Gdzie my jesteśmy?
- Kto tam? – zapytałam rozglądając się po okolicy, lecz nie znalazłam nikogo w pobliżu.
-  Tutaj!
- Hę? Gdzie?! - krzyknęłam po czym poczułam ugryzienie w kostkę, za którą automatycznie się złapałam. To właśnie na niej znalazłam źródło dźwięku. – Kuruma?! Czy Ty gadasz do mnie w myślach?!
-  Tak! – odpowiedział po czym puścił moją kostkę i stanął naprzeciw mnie.
- To wszystko Twoja wina że się tu znaleźliśmy! – powiedziałam pokazując na niego palcem, prawie że dotykając jego czubka nosa  robiąc przy tym groźną, naburmuszoną minę.
- A wcale że nie moja! – krzyknął pokazując swoje pokaźne, białe kły.
- A kto niby wybiegł przez okno co?!  - krzyknęłam wściekła po czym gwałtownie wstałam. Zrobiłam dwa może trzy kroki, po czym zderzyłam się z jakąś postacią i ponownie wylądowałam na ziemi tłukąc sobie przy tym cztery litery. Masując obolałe miejsce, spojrzałam na postać która przyprawiła mi tyle bólu. Była to osoba którą bardzo dobrze znałam, blond włosy które rozchodziły się w każdą stronę tworzyły niepowtarzalną fryzurę, te nieskazitelne błękitne oczy które patrzyły na mnie zdziwionym wzrokiem. Postać ubrana była w pomarańczowo-czarny dres, a na jej czole znajdowała się opaska, taka sama jaką miała moja owieczka w domu. Po chwili chłopięcy głos odezwał się do mnie:
- Nic Ci się nie stało ? – zapytał wyciągając przed siebie dłoń by pomóc mi wstać, oczywiście chwyciłam ją momentalnie nie odrywając oczu od postaci.